Od godziny 6.00 w niedzielę rano rozpoczął się strajk kierowców. Szczególnie odczują to obszary Oslo i Viken. Zeszłej nocy nastąpiła przerwa w negocjacjach.
Strony długo liczyły na porozumienie, ale tuż po godzinie 4 wczorajszej nocy doszło do zerwania negocjacji. NHO uważa, że nie jest możliwe spełnienie żądań płacowych, ponieważ pandemia bardzo niekorzystnie wpływa na dochody w branży.
– Pracownicy zgłosili się do mediacji z bardzo wysokimi wymaganiami, których nie mogliśmy spełnić. Musimy oszczędzać miejsca pracy i unikać zwolnień i przechodzenia na stanowiska w niepełnym wymiarze godzin zamiast płacić znacznie wyższe wynagrodzenia – mówi John Stordrange, dyrektor generalny NHO Transport.
Argument NHO, że pandemia uniemożliwia kierowcom autobusów podwyżkę płac, której żądają, nie robi większego wrażenia na sekretarzu związku Dag Einar Sivertsen w Fellesforbundet.
– Rozumiemy , co mówią. Ale jesteśmy nieco innego zdania. Jesteśmy głęboko przekonani, że nasze oczekiwania są możliwe do spełnienia. Powinno to być możliwe także w tych, kryzysowych czasach po pandemicznych, mówi Sivertsen NRK.
Lider związku Jim Klungnes ze Stowarzyszenia Zawodowego Ruchu Drogowego mówi, że nigdy nie udało im się odpowiednio wynegocjować rozwiązań.
– Odległość między mediacjami była zbyt duża, a nasze opinie i oczekiwania zupełnie się różniły. Nigdy nie znaleźliśmy choćby kilku punktów wspólnych, nigdy nie wdaliśmy się we właściwą dyskusję o rozwiązaniach, mówi do NRK.
Związki pracownicze powołują się na porozumienie, które zawarły ze stroną pracodawcy w 2004 roku. Wtedy ustalono, że wynagrodzenia dla kierowców autobusów należy podnosić wprost proporcjonalnie do podwyżek dla robotników przemysłowych. Związki twierdzą, że te ustalenia są tylko na piśmie i tak na prawdę nie zostały dotrzymane.
– Podczas negocjacji doświadczyliśmy tego, że pracodawca ucieka od umowy, którą mieliśmy. Mówią tak, jakby nie byli tego częścią i nie odnoszą się do naszych żądań, mówi do NRK.
Według Norweskiego Związku Kolei konkursy przetargowe w sektorze transportu również doprowadziły do presji na płace i warunki pracy pracowników. To doprowadziło do mniejszej liczby pełnoetatowych miejsc pracy i trudniejszej rekrutacji kierowców, mówi liderka związku Jane Brekkhus-Sæthre.
– Utrzymanie się z pensji kierowcy autobusu jest prawie niemożliwe. Wielu z tych, którzy teraz jeżdżą autobusami, jest już na emeryturze i wynagrodzenie z pracy jest ich dodatkowym zarobkiem.
Krajowy mediator Mats Wilhelm Ruland twierdzi, że strony za bardzo się nie zgadzały, co do możliwości znalezienia rozwiązania w mediacji.
– W mediacji nastąpił ruch między stronami, ale ich oczekiwania nie zbliżyły się one do siebie na tyle, aby istniała podstawa do porozumienia, mówi w wywiadzie z NRK.
Ruland twierdzi, że teraz do stron należy znalezienie rozwiązania konfliktu.
W pierwszej fazie 3800 kierowców
W pierwszej fazie strajku będzie brało udział 3800 kierowców szczególnie z okolic Oslo i Viken. Około połowa z nich jest członkami związków.
Ruter mówi, że strajk oznacza, że wszystkie autobusy miejskie i regionalne w okolicy zostaną odwołane. Są obawy, że będzie zbyt duże obłożenie w tramwajach i metrze.
– Jesteśmy teraz w środku pandemii, podczas której powinniśmy zachować dystans międzyludzki. Likwidacja tras linii autobusowych to bardzo uniemożliwi. Wtedy obawiamy się zwiększonej presji na inne środki transportu publicznego. Dlatego zachęcamy ludzi do powstrzymania się od podróżowania środkami transportu publicznego, a raczej do korzystania z roweru lub spaceru w przypadkach, gdy jest to możliwe, mówi rzecznik prasowy Øystein Dahl Johansen dla NRK.
Dotyczy to również autobusów kursujących do Brakar i transportu publicznego Østfold. Ale Brakar mówi, że niektóre z połączeń (szczególnie tych w godzinach szkolnych) zostaną zachowane.
Źródło: NRK