Po pierwszej fazie pandemii przedszkola otworzyły się, ale krócej. Jest taki pomysł, by dalej obowiązywały krótsze godziny otwarcia. Tym razem już na stałe.
Liderka przedszkola Ilebrekke, Agnetha Nakken, wspomina “lock down” Norwegii. Rygorystyczne środki kontroli zakażeń z małymi grupami, stała kadra i krótsze godzinami otwarcia przyczyniły się do powstania tego, co wielu pracowników przedszkoli określa jako „przedszkole marzeń”.
Rodzice również zauważyli zmiany.
– To były jedne z najlepszych tygodni, jakie mieliśmy w przedszkolu. To był spokój, przewidywalność i bezpieczeństwo, które charakteryzowały zarówno dzieci, jak i pracowników – mówi Christina Grefsrud-Halvorsen.
Swoje dzieci Christina Grefsrud-Halvorsen trzyma w innym przedszkolu, więc ma też doświadczenie jako matka. Podkreśla, że przedszkole syna poradziło sobie bardzo dobrze, mimo niedoborów kadrowych. Choć to problem strukturalny w Norwegii -dodaje – W większości przedszkoli obsada jest pełna tylko w środku dnia, ponieważ pracownicy muszą „pokryć” całe godziny otwarcia.
– Dobry personel jest kluczem do dobrego samopoczucia dzieci. Kiedy godziny otwarcia są krótsze, łatwiej dobrać personel. Nie trzeba tej kadry tak “cienko” dobierać by “ledwo zapchać” cały dzień. Obcięcie godzin było pozytywne – opiekę nad dziećmi sprawowała podstawowa kadra, a tym samym funkcjonowanie w przedszkolu stało się lepsze.
Na stałe
Pozytywne doświadczenia z „przedszkola koronnego” zaowocowały debatą na temat godzin otwarcia w całym kraju. Nad stałymi zmianami godzin otwarcie przedszkoli zastanawiają się różne regiony, m.in. Trondheim, Bergen, Hammerfest, Mo i Rana i Levanger. Pracownicy przedszkola i politycy chcą na stałe skrócić godziny otwarcia. Motywują to “dobrem dzieci”.
W Levanger spotkało się to z mieszanym przyjęciem.
– Ja i wielu innych rodziców w gminie uważamy, że to galimatias i mamy nadzieję, że tak się nie stania – mówi Guro Martine Bjerkan, który właśnie odebrał swojego syna Bendika (5 l.) z przedszkola.
Bjerkan, który zasiada również w komitecie rodzicielskim w przedszkolu Staup, ma 45 minut drogi z pracy w Steinkjer. Utrudnia to dotarcie do przedszkola, które nadal jest zamykane o godzinie 16:00.
– Mam szczęście, że mam elastyczny czas pracy, ale z reguły dni są wypełnione spotkaniami i zapytaniami telefonicznymi, od których trudno jest uciec.
Wystarczy 9 godzin
Kari Olafsen Aunet, kierownik oddziału przedszkola w gminie Levanger, opowiada się za propozycją skrócenia godzin otwarcia do dziewięciu godzin. Tłem jest chęć poprawy doboru kadr i a także polepszeniu jakości przedszkola za sprawą lepszego dysponowania funduszami.
Kari mówi, że dzieci były bardzo zadowolone z tego krótszego czasu w przedszkolu.
– W czasach Korony dzieciaki zawsze wiedziały, że dorosły jest blisko. Doświadczyliśmy zupełnie innego spokoju niż to, co jest normalnie.
Mówi, że gmina opracowała mapę potrzeb rodziców i skonsultowała się z pracodawcami. Wniosek jest taki, że dla większości ludzi wystarczy dziewięć godzin otwarcia przedszkola.
– Są ludzie, którzy biegną prosto z pracy by odebrać dzieci, ale jest też dużo takich, którzy zanim odbiorą dzieci idą jeszcze na zakupy czy na siłownię.
– Czy rozumiesz frustrację rodziców, którzy mają trudności z usprawnieniem codziennej logistyki?
– Tak, a zwłaszcza jeśli masz długą podróż. Jednocześnie pragnę zauważyć, że Kodeks pracy dokładnie wyznacza normalną ilość godzin, w których dorosły człowiek może pracować dziennie. Dla dzieci przedszkole jest jak praca. Kiedy dzieci mają spędzić 9-10 godzin w przedszkolu, można to porównać do 9-10 godzinnego dnia pracy. To znacznie za długo dla dziecka.
Guro Martine Bjerkan jest zaskoczony opinią przedszkola i domniemaniem, że rodzice korzystają z godzin otwarcia przedszkola częściej, niż jest to absolutnie konieczne.
– Nie wiem, jakie sondaże przeprowadziła gmina z pracodawcami, ale pracodawcy nie potrafią określić moich potrzeb. Na przykład nie wiedzą, czy oprócz przedszkola nie muszę odebrać jeszcze drugiego dziecka z SFO.
– Czas na debatę
Propozycje skrócenia godzin otwarcia przedszkola spotkały się z ostrymi reakcjami w kilku miejscach.
Lokalny polityk określił to jako sprawę, która uwidacznia nierówności społeczne. W Trondheim propozycja została nazwana przez NHO „reakcyjną”, a burmistrz Rita Ottervik (Partia Pracy) powiedziała, że była to „debata, na którą nie chciała narażać ludzi”.
Christina Grefsrud-Halvorsen, która jest również rzeczniczką „Foreldreopprøret” na Facebooku, uważa, że ważna jest debata i przede wszystkim opinia rodziców, to najwyższy czas podjąć dyskusję na temat godzin otwarcia:
– Od dawna mówiliśmy, że ramy muszą zostać zwiększone, a personel wzmocniony, ale nikt nie chce tego słychać. A dopiero w następnym kroku powinniśmy przyjrzeć się innym rozwiązaniom takim jak krótsze godziny otwarcia. Być może samo cięcie godziny lub półtorej godziny prawdopodobnie da duży efekt.
– Teraz staraliśmy się być bardziej elastyczni w życiu zawodowym i wielu wypadło dobrze. Wielu z nas miało biura domowe i elastyczny czas pracy. Musimy dojść do punktu, w którym potrzeba bezpieczeństwa dzieci będzie traktowana priorytetowo, a nie tylko tym, co najlepsze w życiu zawodowym. Dzieci same o to nie powalczą. Musimy być głosem dzieci.
Źródło: NRK