– Najbardziej zaskoczyło mnie to, jak wiele złości i nienawiści jest w ludziach – mówi Julia Svendsen.
Zaraz po Nowym Roku otrzymała wiadomość, że uzyskała pozytywny wynik testu na obecność COVID-19. Jednak szybko okazało się, że wynik testu to nie jest największe zmartwienie Julii.
Dziewczyna spodziewała się miłego przywitania, może otuchy, a spotkały ją zupełnie inne reakcje.
–
Ludzie mieli mi wszystko za złe, obwiniali mnie. Nazwano mnie „dziwką roznoszącą zarazę” To niesamowicie smutne, że wszyscy rozmawiamy o tym, by podczas pandemii wspierać się wzajemnie, a w rzeczywistości ludzie nienawistnie komentują i sieją jad, mówi.
W małych gminach większa nienawiść
Julia postanowiła opowiedzieć historię, która ją spotkała. Dziewczyna mieszka w Eigersund w Rogaland.
Według menedżera ds. Komunikacji w gminie Eigersund, Leif E. Broch, nie jest jedyną osobą narażoną na oszczerstwa związane z zachorowaniem na koronawirusa.
– Nie jest to sam w sobie problem Eigersund, ale staje się on bardziej widoczny w małych gminach niż w większych miastach z większą infekcją. W większych miastach jest większa tolerancja bo i statystycznie więcej przebywa tam chorych.
– Naszym celem jest uświadomienie ludziom, jak powinni mówić o chorobie i o chorych na COVID-19. Społeczeństwo musi zrozumieć, że hejt i nienawiść mogą doprowadzić do tego, że ludzie będą bali się testować nie w obawie na chorobę a na opinię.
Strach, młodzi ludzie czekają, aby przystąpić do testu
Lekarz okręgowy Janne Dahle-Melhus w Rogaland jest bardzo rozczarowany takimi zachowaniami.
– To zupełnie odmienne reakcje od tych, które chcielibyśmy w ludziach uzyskać. Musimy otwarcie mówić o infekcji, ponieważ może ona dotknąć każdego, losowo.
– Dzieci i młodzież mają już dość. Szczególnie narażone na tę “nienawiść” są małe miasteczka, gdzie niewielu jest zarażonych. Tam łatwiej stygmatyzować chorego, mówi lider organizacji „Save the Children” Lea Mariero.
Lea Mariero obawia się, że zarażenie będzie tak piętnujące, że mniej osób zechce poddać się testom.
Zarażony podczas Sylwestra
Prawdopodobnie Julia została zarażona podczas imprezy Sylwestrowej Nowego Roku.
Dziewczyna przyznaje, że uczestnicy imprezy złamali zasady kontroli infekcji, ale jest zdziwiona, że ludzie traktują, jakby była jedyną, która złamała zasady.
To ją irytuje.
– Otrzymałem bezpośrednią nienawiść skierowaną we mnie, zarówno w wiadomościach, smsach, jak i od ludzi, którzy gadają za moimi plecami. Nawet moja mama otrzymuje telefony. Nikt nie zasługuje na to, by go tak namawiano.
Minął miesiąc, odkąd zdiagnozowano u niej infekcję. Lekarze już stwierdzili, że Julia jest zdrowa. Ale nawet to nie zatrzymuje tej fali hejtu.
– Wczoraj widziałam się z koleżanką, która powiedziała mi wprost, że ludzie boja się ze mną spotkać. Codziennie dostaję pytania czy aby na pewno mogę już wyjść, a może powinnam jeszcze zostać w domu i zrobić więcej testów by nie narażać społeczności. Wszystko, co robię, jest krytykowane, mówi Svendsen.
– Wina i wstyd nigdy nie pomagały w walce z chorobami zakaźnymi
Hejt wobec ludzi chorych stał się dużym problemem w wielu miejscach. Tego lata minister zdrowia Bent Høie zajął stanowisko przeciwko tej “koronawirusowej nienawiści” , tłumaczył, że nie jest to dobra droga i zamiast tego lepiej skupić się na sobie i zrobić testy jeśli mają objawy wirusa.
– Wina i wstyd nigdy nie pomagały w walce z chorobami zakaźnymi – powiedział minister zdrowia.
Broch w gminie Eigersund zachęca do zastanowienia się.
– Następnym razem możesz to być ty. Pewnego dnia byc może to ty będziesz musiał udać się do swoich bliskich i powiedzieć, że jesteś zarażony, pomyśl o tym- podkreśla kierownik ds. Komunikacji.
Dziewczyny muszą starać się bardziej
Chłopak Julii był także zarażony koronawirusem, o chorobie dowiedział się w tym samym czasie i razem odbywali część kwarantanny, ale te oszczerstwa padały wyłącznie w dziewczynę.
– Nie doświadczyłem żadnej nienawiści. Siedzenie na zewnątrz i oglądanie tego jest niesamowicie dziwne. Kiedy powiedziałem moim przyjaciołom, że jestem zarażony, zapytali, czy widziałem się z nimi podczas choroby, a kiedy odpowiedź brzmiała: nie, życzyli mi dobrego powrotu do zdrowia i to wszystko – mówi Tormod Båtsvik.
Båtsvik mówi, że nie rozumie tego zróżnicowanego traktowania, ale jego dziewczyna mówi, że wie, dlaczego tak jest:
– To dlatego, że dziewczyny muszą być sumienne, muszą się wszystkiemu podporządkowywać. Generalnie podlegamy wyższym wymaganiom. Znajduje to odzwierciedlenie we wszystkim, co robimy, zarówno w pracy, jak i w szkole, a teraz także- jak się okazuje w chorobie – wyjaśnia.
Źródło: NRK
1 Comment