– Powinniśmy wprowadzić zakaz wjazdu z krajów o dużej infekcji i zamknąć granice – uważa przewodniczący rady miejskiej w Oslo. Jest głęboko zaniepokojony importem infekcji do Oslo.
W ciągu ostatnich dwóch tygodni 106 osób, które wjechały z Polski do Norwegii uzyskało wynik pozytywny.
Jak niedawno wspomniał Aftenposten , stanowi to ponad połowę wszystkich importowanych przypadków zakażeń do Norwegii w ostatnich tygodniach.
Radny miejski z Oslo – Raymond Johansen – jest bardzo zaniepokojony taką importowaną infekcją i wzywa do podjęcia szeregu nowych środków – w najgorszym przypadku – wstrzymania lotów do krajów z wysokim wskaźnikiem zachorowań na czas, gdy sytuacja się nie uspokoi.
W poniedziałek zostaną przedstawione nowe lokalne środki w Oslo. Rząd ogłosił na konferencji prasowej w piątek, że w przyszłym tygodniu przedstawi również nowe środki krajowe.
Johansen nie precyzuje, jakie środki rozważa rada miasta, ale mówi, że będą to ukierunkowane środki ograniczające kontakt między ludźmi, transportu oraz nakazu zachowania odległości jednego metra.
Uważa, że w ostatnich tygodniach mimo rosnących wskaźników mieliśmy kontrolę nad zachorowaniami w Oslo.
– Ale w ostatnich dniach coś zaczęło się dziać, zarówno w Norwegii, jak i w Europie. Zwiększa to ryzyko utraty kontroli, mówi. Obawia się konsekwencji dla osób starszych i innych wrażliwych grup.
– Oslo jest szczególnie podatne na infekcje importowane z innych krajów z wysokim wskaźnikiem zachorowań. Może nam się to podoba lub nie, ale Norwegia jest bardzo zależna od imigracji zarobkowej z Polski i Litwy – mówi. Podkreśla, że w obu krajach następuje silny wzrost infekcji.
Johansen zwraca uwagę, że w Polsce odnotowano ostatnio gwałtowny wzrost liczby zakażonych osób. Wczoraj infekcja numer 12.107. Liczba ofiar śmiertelnych wyniosła 168 – najwięcej w historii podczas pandemii.
– W Polsce następuje niezwykle gwałtowny wzrost infekcji. Myślę, że musimy teraz stworzyć silne bariery wejścia do Norwegii, mówi.
Raymond Johansen chce ograniczenia ruchu lotniczego.
– Jeśli nie zrobią tego sami, powinny to zrobić władze krajowe – uważa.
Uważa, że Wizz Air ma szczególnie dużą odpowiedzialność, ponieważ ta linia lotnicza obsługuje obecnie większość pracujących imigrantów do Norwegii. Prosi firmę o odwołanie lotów.
Wizz Air ostatnio uruchomił odloty z Gdańska do Stavanger, Bergen, Oslo, Ålesund, Trondheim, Kristiansand, Bodø, Molde, Haugesund, Sandefjord i Tromsø. Poza tym ma wśród swoich tras wyloty z Warszawy, Katowic, Wrocławia, Szczecina, Lublina i Poznania do kilku miast – mówi.
– W skrajnej konsekwencji powinniśmy wprowadzić zakaz wjazdu z krajów o dużej infekcji i zamknąć granice – uważa.
Uważa, że loty nie mogą być utrzymywane wyłącznie ze względów handlowych. Uważa, że należy teraz zadać pytania, czy taki ruch lotniczy jest uzasadniony medycznie.
– Wiem, że to, co powiem, może mieć poważne konsekwencje dla biznesu i codziennego życia wielu osób. Ale konsekwencje będą jeszcze większe, jeśli czegoś nie zrobimy, mówi.
– Wiele osób jest bardzo zależnych od imigracji zarobkowej?
– Rozumiem, mówi. Sugeruje jednak, że Norwegia bez nowych, surowych środków może ponownie znaleźć się w sytuacji, w której musimy zamknąć społeczeństwo. Uważa, że teraz lepiej jest gwałtownie zaostrzyć na jakiś czas – i przejąć kontrolę – niż czekać na sytuację, w której cała Europa będzie musiała się ponownie zamknąć.
Więcej testów i egzekwowania kwarantanny
Raymond Johansen uważa, że istnieje również potencjał w większej liczbie testów i kwarantanny – jeśli uda zaostrzyć się przepisy. W związku z tym zadaje szereg pytań:
- Czy powinniśmy wprowadzić obowiązkowe testy po przybyciu, zwłaszcza z krajów o wysokim wskaźniku infekcji? Obecnie testowanie jest dobrowolne.
- Czy przestrzegane są zasady dotyczące kwarantanny wjazdowej? Czy wystarczy kwarantanna rekreacyjna dla pracujących imigrantów, którzy po przyjeździe nie mają pozytywnego wyniku? Więc mogą od razu zabrać się do pracy.
- Czy jeden test przy wjeździe do Norwegii wystarczy dla tych, którzy przyjeżdżają tu pracować?
On sam uważa, że odpowiedź na ostatnie pytanie brzmi zdecydowanie nie. Twierdzi, że służba zdrowia w Oslo uważa, że pierwszy test ujawnia tylko maksymalnie połowę osób, które są już zarażone . Drugi test po pięciu dniach pozwoliłby, według tej samej agencji, wykryć kolejne 44 procent osób,które przyjechały do Norwegii i są zarażone.
Raymond Johansen uważa także, że istnieje duża różnica między egzekwowaniem przepisów w zachodniej Norwegii a mniejszymi firmami – choćby budowlanymi w Oslo. Zwraca uwagę, że Polacy często mieszkają w większych skupiskach, gdzie spędzają razem długie dni, mając dużo kontaktu fizycznego.
Źródło: Aftenposten