Pochodzi z wzgórza Lye
w regionie Jaeren. To miejsce bardzo malowniczo położone z ujmującym widokiem z jednej strony wydmowe wybrzeże morza norweskiego nazywanego przez lokalsów oceanem, a z drugiej strony na góry w Gjesdal. Jak sama mówi każde wakacje spędzała w Hakadal w miejscu skąd pochodzi jej mama. Sporo dzieciństwa podróżowała też w okolice rodzinne swojego ojca gdzie napisała Anemone. To właśnie ten utwór spowodował, że zainteresowałam się tą artystką. Wracałam którejś nocy z pracy. Jechałam trasą czterdzieści cztery i słuchałam radia. Język norweski brzmiał mi wtedy jak bełkot jakich mało. Anemone to jedyne słowo które rozumiałam w całej piosence, a jednak muzyka była wciągająca. Nie wiem czy to zmęczenie po długim dniu pracy, monotonia czterdziestki – czwórki, czy jasno za oknem auta pomimo 1 w nocy, piosenka brzmiała mi w głowie kilka dni. Nie w sposób jednak było ustalić kto i co śpiewa. Któregoś razu ponownie jadąc drogą 44 usłyszałam ją w radio. Zasiadłam do internetu i musiałam znaleźć co to za błazenek tak bardzo mi się spodobał. Trafiłam wtedy na you tube teledysk.
Od tamtego momentu Hilde jest u mnie na liście ulubionych.
Stavangerska Orkiestra Symfoniczna
Wczoraj miałam niekrytą radochę z możliwości wzięcia udziału w jej koncercie! Ale jakim! Nie takim, gdzie widzisz artystę z tłumu, w ścisku i gdzieś miedzy jednym, a drugim fanem. Był to kameralny koncert z Symfonikami Stavangerskimi! Hilde siedziała przy fortepianie, na wyciągnięcie ręki. Było wino, piwo, woda co kto chciał. Siedzieliśmy sobie i słuchaliśmy jej piosenek, anegdotek i muzyki na żywo! Muzyki, na żywo! Flet, skrzypce, wiolonczela, kontrabas… ciarki na całym ciele to mało. nie całe dwa miesiące temu, spotkałam Hilde pierwszy raz na żywo, po premierze Tottori, byliśmy w tym samym pubie i mogłam obserwować ją w nieformalnej sytuacji. Na scenie przy fortepianie, była ta sama Hilde. Uśmiechnięta. A kiedy zaczęła mówić o swojej pierwszej muzyce do filmu wiedziałam, że za chwilę usłyszymy piosenkę z filmu. I tak! Ale nie spodziewałam się na scenie Billie i Vegi! i za chwilę wszyscy płynęliśmy na jednorożcu!
Hilde zabrała nas też w podróż
przez swoje życie. Opowiedziała o okolicznościach podróży do Nowego Jorku, swoim salonie w którym tworzy, ogrodzie i o tym, jak czekając na pizzę w pizza bakeren w Bryne, napisała Karusell. Ten kawałek jest jednym z moich ulubionych! Teledysk powstał właśnie w Bryne i na Nordsjovegen, które jest przepięknym miejscem ciągnącym się wzdłuż Jaeren. Choć jest to droga, fragment właśnie tej czterdziestki czwórki, to fragment który przebiega przez Jaeren jest bogaty historycznie. Wystarczy jeden skręt i już jesteśmy na Kongevegen, stary trakt królewski. Inny skęt i już jesteśmy przy klifie z latarnią morską, a skręt w innym miejscu zwiedzie nas wprost na cmentarz w Varhaug.
Wylogowanie do życia w koronatid!
Muzyka Hilde to nie tylko teledyski bardzo pokazujące okolice innej Norwegii. To także dialekt – oczywiście Jaerski. Duma tutejszego regionu, ale okazuje się, ze Hilde tworzy swoje teksty najpierw po szwedzku! A dopiero potem je tłumaczy.
Polecam wam spotkanie z norweską Hilde Selvikvaag i jej twórczością – na you tube znajdziecie wiele jej utworów jak i jej coverów utworów innych wykonawców. Może skusicie się też w nadchodzących feriach kartoflanych odwiedzić okolice Jaeren, zwykle mamy tu właśnie w Bryne festiwal ziemniaka, choć w tym roku, wszystko zmieniła korona. Korona dzięki której mogłam pójść na koncert swojej ulubionej wokalistki, widzieć ją z bliska, docenić na nowo przewspaniałe dźwięki muzyki na żywo! I zrozumieć ponownie, że nie ma nic, co zastąpi nam doświadczanie na własnej skórze. Fajnie też było wyjść, z netu, spotify i zaparkować auto i poprostu iść i doświadczać.
zdjęcia: z profilu artystki, video – you tube 🙂 wrażenia, własne