Wśród Norwegów popularna jest opinia, że to Polacy przywożą koronawirusa do Norwegii. W stolicy odczuwalna jest zmiana podejścia do obywateli polskich. Pielęgniarka, która od kilku lat mieszka w Norwegii, boi się teraz iść do sklepu z obawy przed negatywnymi komentarzami. Polski robotnik, gdy mówi że pochodzi z Polski spotyka się podejrzliwymi spojrzeniami i odczuwalnym strachem, że może być “zaraźliwy”.
Jest to artykuł napisany przez Nataszę Bogacz, kordynatorkę projektu w Caritas, dostępny na DagBladet, tłumaczony przez redakcję Dzieje się w Norwegii.
W ostatnich tygodniach wiele uwagi poświęcono zarażeniom koronawirusem wśród polskich pracowników, którzy w ostatnim czasie przyjechali z Polski. I nie bez powodu. Sytuacja jest poważna i potrzebne są skuteczne środki. Ale musimy również zrozumieć mechanizmy, które prowadzą do zwiększonej infekcji – a tym samym, jak możemy zapobiegać rozprzestrzenianiu się.
Jako organizacja humanitarna Caritas spotyka się z wieloma polskimi pracownikami migrującymi. Od początku pandemii staraliśmy się dotrzeć z informacjami do różnych grup imigrantów. W ostatnim czasie w sposób naturalny skupiliśmy się w naszej pracy z Polakami w Norwegii. Zapotrzebowanie na informacje było ogromne i powstało wiele nieporozumień związanych z zasadami kwarantanny, wymaganiami dotyczącymi testów na Covid-19 i podróżą do Norwegii.
Spotykamy teraz wielu Polaków, którzy zostali napiętnowani jako źródło infekcji. Również ci, którzy na stałe mieszkają w Norwegii i nie byli w Polsce w czasie pandemii. Słyszymy o pielęgniarce, która od kilku lat mieszka w Norwegii, ale teraz boi się iść do sklepu z obawy przed negatywnymi komentarzami.
O “złotej rączce”, który wśród swoich klientów odczuwa dystans, gdy mówi, że jest z Polski. O matce, która musi tłumaczyć swojej polskiej córce, że nie musi się bać tylko dlatego, że jest Polką, chociaż jej koleżanki ze szkoły powiedziały jej, że Polacy zarażają.
Tak nie powinno być. Wskazanie pewnych grup jako “kozły ofiarne” jest szkodliwe dla zaufania w społeczeństwie.
Polacy to zdecydowanie największa grupa imigrantów w Norwegii, ale nie jest to jednorodna grupa. Wielu osiedliło się w Norwegii, mówi po norwesku i ma dzieci w przedszkolu i szkole. Są w dużej mierze zintegrowani z norweskim społeczeństwem i życiem zawodowym i śledzą informacje od norweskich władz.
Inni pracują w Norwegii, ale swoje „prawdziwe życie” prowadzą w domu w Polsce, gdzie mają żonę i dzieci. Zarówno w norweskich stoczniach, na placach budowy, jak i w branży transportowej. Ci, podróżują często – tam i z powrotem między Norwegią a krajem ojczystym. Często pracują dla dużych, poważnych graczy, a wielu pracuje w Norwegii któryś rok z rzędu. Nie korzystają z norweskich kanałów informacyjnych, ale w dużej mierze można do nich dotrzeć za pośrednictwem ich pracodawców.
Jest też duża grupa polskich imigrantów pracujących, którzy nie pracują rotacyjnie. Są zatrudniani przez mniejsze agencje pośrednictwa pracy, jako osoby prowadzące własne firmy lub na stanowiskach, które często graniczą z bardziej nieformalnym życiem zawodowym. Często znajdują się w bardziej niepewnych sytuacjach, mieszkają z innymi Polakami i słabo mówią po norwesku lub angielsku. Takie osoby są często spotykane we wszystkich gminach kraju. Mają swoje rodziny w Polsce i wracają do domu za każdym razem, gdy mają wolne.
Wielu Polaków zostało zakażonych koronawirusem w Polsce. Wskaźniki infekcji są tam znacznie wyższe niż w Norwegii. Prawdopodobnie liczby są jeszcze wyższe gdyż pozytywne wyniki na COVID-19 otrzymało około 45 procent osób, które były testowane w zeszłym tygodniu w Polsce, podczas gdy w Norwegii w zeszłym tygodniu była to około 3 procent wykonanych testów, zgodnie z informacjami opublikowanymi przez FHI.
Zakażenia koronawirusem “importowane” z Polski doprowadziły do wybuchów infekcji w wielu miejscach pracy, w których pracują Polacy, m.in w stoczni w Hyllestad. Dlatego ważne jest, aby rząd zaostrzył wymagania dotyczące badań i kwarantanny dla tej grupy.
Wysoki poziom infekcji wśród Polaków nie wynika z braku odpowiedzialności, ale konieczności podróżowania do rodziny. Wielu podróżuje między Polską a Norwegią, ponieważ jest to ich praca lub mają rodziny w Polsce. Są też tacy, który rezygnują z podróży do Polski w ostatnim czasie.
Pandemia pokazała nam, jak bardzo jesteśmy zależni od zagranicznej siły roboczej, od pracowników sezonowych po osoby pracujący na stoczniach. Jednocześnie obecny system w Norwegii nie ma oferty darmowych kursów języka norweskiego czy innych środków integracyjnych dla tej grupy ludzi.
Muszą radzić sobie sami. I wielu to robi. Ale ci, którzy mają rodzinę w Polsce, nie czują się częścią norweskiego społeczeństwa, nie chcą się integrować, nie uczą się języka. Wielu nie ma czasu ani środków, aby uczyć się norweskiego. Priorytetyzują pracę. Mają niewielką sieć kontaktów w Norwegii poza miejscem pracy i korzystają wyłącznie z polskich (polskojęzycznych) mediów.
Do tych grup należy docierać z informacją w języku polskim na lotniskach i promowiskach, we współpracy z polskimi władzami oraz w mediach społecznościowych.
Pracodawcy są również ważnym źródłem informacji. Duże poważne firmy zdają sobie z tego sprawę i traktują to poważnie, wykorzystują znaczne zasoby, aby ułatwić odpowiednie rozwiązania w zakresie kwarantanny i zabezpieczenia kwestii związanych z kontrolą zakażeń. Niestety nie wszyscy pracodawcy są tacy. Dzięki naszej pracy w Caritas spotykamy Polaków, którzy są wykorzystywani podczas pandemii, których pracodawca zmusza do złamania zasad kwarantanny lub warunki ich życia praktycznie uniemożliwiają zachowanie kwarantanny. Wielu z nich żyje z niepewnymi umowami, niskimi zarobkami i warunkami pracy, których Norwegowie nigdy by nie zaakceptowali. Doświadczają niewielu prawdziwych wyborów. Nie ma tu prostych rozwiązań.
W dłuższej perspektywie zarówno polscy pracownicy migrujący, jak i my jako społeczeństwo możemy wiele zyskać na lepszej integracji. Pracownicy, którzy pracują w Norwegii od wielu lat, często lepiej znają norweskie warunki i lepiej mówią po norwesku. A to ułatwia uczestnictwo w norweskim społeczeństwie oraz lepszą wiedzę o prawie pracy wobec nieuczciwych pracodawców, ułatwi uczestnictwo w norweskim społeczeństwie. Łatwiej było norweskim władzom komunikować się z zintegrowanym społeczeństwem.
Musimy mieć rozwiązania w perspektywie krótko- i długoterminowej i musimy mieć mądre rozwiązania. Zrobienie z Polaków “kozłów ofiarnych” w dobie pandemii nie ułatwia integracji. Polacy nie są problemem dla Norwegii. Wręcz przeciwnie, powinno się ich chwalić za pomoc i wsparcie norweskiej gospodarki.
Link do oryginalnego tekstu: https://www.dagbladet.no/meninger/polakker-er-smittefarlige/73092739?fbclid=IwAR0EkoH219NgPdbOWE18a482YDq1D31AJG0J-gDqfVPSRTOISZ1ST8ajVyohttps://www.dagbladet.no/meninger/polakker-er-smittefarlige/73092739?fbclid=IwAR0EkoH219NgPdbOWE18a482YDq1D31AJG0J-gDqfVPSRTOISZ1ST8ajVyo