Każdy kto kiedykolwiek doświadczył migracji miał również styczność z kwestią samotności
a wręcz czasami izolacji społecznej. Nie każdy z nas migrował do innego kraju idąc w ślad za
przebywającą już tam rodziną. Nawet jeżeli w nowym miejscu mamy swoje grono rodzinne,
często i tak doświadczamy smutku i niepokoju związanych z drastycznie zmniejszonym kolektywem przyjaciół i znajomych.
Na samym początku najczęściej dzieje się tak, że naszą uwagę absorbuje to co jest związane
z nowymi wyzwaniami, przed którymi stoimy. W kolejnych fazach, kiedy zawodowo
wszystko staje się w miarę poukładane, zaczyna się etap korzystania z profitów związanych
z pracą w Norwegii (lub kraju innym niż rodzimy). Ma to podłoże zarówno materialne jak
i poznawcze do czego zalicza się np. poznawanie świata (jeszcze do niedawna). W którymś
momencie dochodzimy jednak do pewnej przeszkody, która często wydaje się nam nie do
pokonania, szczególnie w dużych, jak na Norwegię, aglomeracjach. Mianowicie zaczynamy
zdawać sobie sprawę, że ciężko jest nam stać się częścią społeczeństwa, w którym żyjemy ze
względu na ograniczone kontakty pozazawodowe z rodowitymi Norwegami, czy innymi nacjami z którymi spotykamy się w pracy.
Tym samym zaczyna się etap pewnego rodzaju tęsknoty za tym, co często zostawiliśmy
w naszym kraju ojczystym. Duża część osób, która była moimi pacjentami stwierdzała, iż po
2-3 latach pobytu myśli często o powrocie. Argumentacja jest przeróżna, jednak najczęściej
poruszany jest aspekt dzieci, które mimo że odnalazły się w grupie rówieśniczej, często narzekają na mniej zintensyfikowane kontakty pozaszkolne z równolatkami. Tyczy się to głównie dzieci, które przyjechały tutaj w wieku wczesnoszkolnym wraz z rodzinami. Swego rodzaju samotność w relacjach interpersonalnych przybiera często postać taką samą dla dorosłych i dla dzieci.
Ze swojego doświadczenia z pracy z rodzinami dostrzegam 3 typy działań:
- rodziny, które zostają i adaptują się,
- rodziny, które decydują się na powrót,
- rodziny, które wracają do kraju lecz po jakimś czasie ponownie migrują w to samo
lub nowe miejsce.
Rodziny, które doświadczają w nowym kraju uczucia izolacji społecznej mogą mieć wrażenie
odrzucenia, porażki, straty, smutku, jak również lęku. Wielokrotnie relacje w gronie znajomych tej samej narodowości(w tym wypadku Polaków) układają się dobrze. Natomiast ze
względu na przedszkole, szkołę czy pracę zawodową, gdzie jest dużo Norwegów, Szwedów,
Duńczyków, czujemy często brak interakcji wynikający nie z naszej woli. Najczęściej ma to
podłoże w barierze językowej, jak również mentalności, specyfice funkcjonowania, czy tzw.
tożsamości kulturowej. Pisząc o tym mam na myśli charakter relacji interpersonalnych
w Norwegii. Wielokrotnie spotykałem się z tym, że tubylcy razem pracujący, spotykający się
co weekend znają się od czasów przedszkolnych. Tym samym jest im znacznie łatwiej nawiązać długotrwałe, wartościowe relacje. Należy też pamiętać, że Norwegia jest krajem małym pod względem populacji i nierzadko okazuje się, że ludzie mieszkający w znacznej odległości od siebie często znają się z przeszłości.
Z tego w jaki sposób doświadczyłem i obserwowałem funkcjonowanie Polaków w Norwegii
na przestrzeni lat mogę stwierdzić, że często kluczem do efektywnego funkcjonowania
w społeczeństwie jest znajomość języka. Zupełnie inaczej jest się postrzeganym, kiedy próbujemy posługiwać się chociażby podstawowym norweskim, niż biegłym angielskim.
Dzieci zwykle nie mają tego problemu ponieważ uczą się w szkole języka momentalnie,
i tym bardziej większa jest presja społeczna wywierana na rodziców. Dzieci w wieku wczesnoszkolnym często w swoich wypowiedziach mówią o tym, że wręcz chciałyby aby rodzic
mówił też po norwesku. Jest to coś naturalnego i ma związek ze zjawiskiem adaptacji –
dziecko ma styczność z rodzinami norweskich kolegów i chciałoby, żeby jego rodzic podczas
wspólnych spotkań również posługiwał się tym samym językiem. Sprawa zupełnie inaczej
przedstawia się w domu rodzinnym, gdzie zawsze wiodącym jest język polski.
Kolejnym ważnym krokiem jest tzw. wyjście do społeczeństwa, nieunikanie kontaktów międzyludzkich, tj. aktywne uczestniczenie w spotkaniach w szkole, jak również w tych nieformalnych poza nią. Z reguły jako Polacy jesteśmy ambitni i pracujemy więcej, ale wielokrot-
nie warto zaplanować ten czas w taki sposób, aby mieć go rownież na nawiązywanie tego
typu relacji interpersonalnych. Usystematyzowanie tego powoduje często znacznie lepsze
funkcjonowanie naszych dzieci, które czują się częścią społeczeństwa.
Rodziny nie zdają sobie sprawy z ważnej roli sąsiadów, którzy często są określani jako zamknięci w sobie, odizolowani. Wiele razy rozpoczęcie dialogu, zainicjowanie spotkania powoduje przełamanie lodów. Po jakimś czasie zaczynamy zdawać sobie sprawę, że wszelkie
bariery tkwiły w nas, a nie była to jakakolwiek przyczyna zewnętrzna. Norwedzy mają prawo
czuć taką samą niepewność wobec nowych sąsiadów innej narodowości, jak i my wobec
nich. Dlatego tak ważny jest ten pierwszy krok. Ciekawą inicjatywą może być model belgijski, w którym to, po wprowadzeniu się do nowego domu wysyłamy krótkie listy do nowych,
najbliższych współmieszkańców.
W całości naszego spojrzenia na otoczenie szalenie ważne jest to w jaki sposób postrzegamy
siebie samych. Otwartość, odwaga, bezpośredniość nie są to cechy wyłącznie wrodzone.
Istotne jest ich ciągłe utrwalanie, co wiąże się z pewnością siebie, którą w innym kraju niż
ojczysty nabywamy przez naukę języka, poszerzanie relacji zarówno zawodowych,
jak i prywatnych. Ma to bezpośrednią korelację ze spełnieniem naszych dzieci i tym, że będą
pozytywnie postrzegać szkołę, kolegów, koleżanki i czuć przynależność grupową.
Wszystko to, o czym dzisiaj piszę nie ma nic wspólnego z tzw. przypodobaniem się otoczeniu kosztem swojego komfortu psychicznego. Jest to raczej otwarcie się na świat
i samodoskonalenie siebie. Przez to, że przełamujemy swoje granice, np. nieśmiałość czy
chaotyczność, idziemy codziennie w kierunku bycia lepszymi jako ludzie i rodzice. Podczas
wydawania osądów nie możemy zapomnieć, że być może mając podobną sytuację w Polsce
też byśmy chcieli aby to przyjezdni przysposabiali się do nas, a nie odwrotnie.
Z zastrzeżeniem zdrowego rozsądku i omijania szerokim łukiem tych negatywnych cech, które posiada każda nacja.
Doskonałym podsumowaniem całości są słowa Ernesta Hemingway´a: Każdy powinien mieć
kogoś, z kim mógłby szczerze pomówić, bo choćby człowiek był nie wiadomo jak dzielny,
czasami czuje się bardzo samotny.
Autor: Maciej Labuda, absolwent psychologii Uniwersytetu Gdańskiego oraz studiów SWPS,
specjalizujący się w pracy z dziećmi oraz ich rodzinami. Członek Psykologiforbundet zrzeszającego pasjonatów psychologii. Teraz swoje wieloletnie doświadczenie w pracy z dziećmi
i młodzieżą chciałby wykorzystać aby pomagać Rodakom w Norwegii.