Przez pandemię mniej podróżujących decyduje się na poruszanie się środkami transportu zbiorowego, a firmy tracą na tym pieniądze. Teraz coraz więcej osób martwi się, że nowe nawyki mogą okazać się trudne do zmienienia.
Transport publiczny jest na przegranym miejscu wśród norweskich środków transportu, mówi Bjørne Grimsrud, dyrektor Departamentu Ekonomiki Transportu.
W projekcie budżetu państwa na 2022 r. zniesiono inwestycje w komunikację miejską dla miast średniej wielkości. Grimsrud krytycznie odnosi się do faktu, że nie przeznaczono wystarczającej ilości funduszy na utrzymanie obecnej usługi transportu publicznego po problemie z niewielką liczbą pasażerów, która miała miejsce podczas pandemii.
Może to prowadzić do negatywnej spirali, mówi.
– Jesteśmy świadkami zmiany preferencji z komunikacji miejskiej na ruch samochodowy w miastach. Wielu z tych, którzy wcześniej wybierali transport publiczny, teraz decyduje się na samochód.
Podczas gdy ruch samochodowy wraca do poziomu sprzed marca 2020 r., transport publiczny pozostaje w tyle.
Chociaż obostrzenia covidowe zostały zniesione po ponownym otwarciu tej jesieni, nadal brakowało co piątego pasażera. Według prognoz firma Ruter może mieć straty w wysokości 475 mln NOK w pierwszej połowie 2022 roku.
– Musimy wziąć pod uwagę nieco szerszy obraz podczas tej dyskusji, ponieważ mamy tu również kwestię zalet samochodu elektrycznego, który sprawia, że jazda samochodem jest tańsza, mówi Grimsrud i kontynuuje:
– Musimy przedyskutować, jaki kierunek chcemy obrać oraz zastanowić się, jakie środki transportu powinniśmy planować w Norwegii.
Częściej wybierają samochód
Edvard Forsberg jest jednym z tych, którzy teraz jeżdżą samochodem w Oslo częściej niż kiedyś.
– Tak właściwie to mam abonament Ruter, więc zawsze korzystałem z komunikacji miejskiej. Ale ostatnio zdecydowanie więcej i znacznie częściej korzystam z samochodu na tych samych małych trasach, mówi.
Powodem jest to, że Forsberg, podobnie jak wielu innych, postanowił odizolować się nieco bardziej niż wcześniej i uważa, że wygodniej jest w samochodzie.
Nie wiadomo, czy zmieni swoje nawyki po zakończeniu pandemii.
– To trochę zależy od tego, czy nadal będzie można jeździć po Oslo. Jeżeli często poruszam się po centrum miasta, dobrze jest móc prowadzić własny samochód.
– Zaczęłam jeździć częściej samochodem, a mniej autobusem. Ma to związek z pandemią, a mam niezaszczepione dzieci, które muszą być dowożone do centrum miasta. Dobrze jest więc, że nie muszą być narażone na infekcję w autobusie, mówi pielęgniarka Charlotte Anderse
Andersen będzie częściej korzystać w przyszłości z autobusu jeśli oferta zostanie poszerzona, a ceny obniżone. Teraz jednak może to wyglądać inaczej.
Tak zmieniły się zwyczaje podróżnicze Norwegów podczas kryzysu koronowego:
- Co trzecia osoba zmieniła swoje nawyki podróżnicze po pandemii. W Oslo co druga osoba podała podobną odpowiedź.
- W skali kraju 14% zadeklarowało, że najprawdopodobniej na stałe zmienią swój sposób podróżowania. W Oslo 22% mieszkańców odpowiedziało w taki sam sposób.
- Jedna na pięć osób uważa, że będzie więcej pracować w domu nawet po pandemii. W stolicy co czwarta osoba udzieliła tej samej odpowiedzi.
- 19% odpowiedziało, że korzysta z samochodu częściej niż wcześniej. 22% zadeklarowało, że teraz korzysta z samochodu mniej.
- W Oslo 66% mniej osób podróżowało w tym okresie komunikacją miejską, a 29% odpowiedziało, że częściej korzysta z samochodu.
- Aż 46% twierdzi, że korzysta z komunikacji miejskiej mniej niż wcześniej. W zamian za to jedna trzecia twierdzi, że chodzi teraz więcej.
Badanie zostało przeprowadzone przez TNS Kantar na zlecenie NAF. W badaniu wzięło udział około 1000 osób z całego kraju.
Firmy zajmujące się transportem publicznym są zaniepokojone
Brak poruszających się transportem publicznym w niedziele i po godzinie 20 w dni powszednie w okolicach Oslo to najgorszy możliwy scenariusz dla firmy Ruter, jeśli nadal brakować będzie dochodów . W obecnym stanie rzeczy, od kwietnia konieczne może okazać się ucinanie tras.
Okręg Vestland twierdzi, że w ciągu ostatniego roku stracił prawie ćwierć miliarda koron w przychodach z biletów. W Troms również następuje znaczny spadek gospodarczy, mówi dyrektor generalny Kurt Bones z ruchu drogowego hrabstwa Troms.
Firma ostatnio obniżyła cenę swoich abonamentów turystycznych.
Siv Henriette Jacobsen, lider rady hrabstwa w Viken, obawia się, że nastąpi spirala spadkowa jeśli nastąpi cięcie transportu publicznego.
– Otrzymamy wtedy gorsze oferty i jeszcze mniej podróżnych, sądzi.
Okręg, który wraz z gminą Oslo jest właścicielem Ruter, nie chce skracać tras, ale działać normalnie od 2022 roku.
– Chcemy współpracować z państwem w celu kontynuacji działań na rzecz planu zerowego wzrostu w natężeniu ruchu samochodowego. Nie możemy dopuścić do konwersji podróżujących z autobusu na samochód.
– Coraz gorzej jest mieszkać w mieście
Przedstawiciel Stortingu Arild Hermstad (Partia Zielonych) wskazuje na konsekwencje dla środowiska jakie mają nowe nawyki Norwegów w zakresie użytkowania samochodów.
Obawia się, że trudno będzie im wrócić do poprzedniego stanu.
– Jest to ogromne zmartwienie, bo widzimy, że to, co zbudowaliśmy przez wiele lat, teraz zagrożone jest przez koronawirusa. Nie możemy więc ograniczyć kryzysowych pieniędzy, których transport publiczny będzie potrzebować w 2022 roku.
Hermstad twierdzi, że osiągnięcie celów klimatycznych nie będzie możliwe, jeśli sytuacja się nie zmieni. Zgadza się z opinią pielęgniarki Charlotte Andersen, że ceny transportu publicznego muszą spaść.
Chociaż samochody elektryczne nie emitują spalin, przyczyniają się do powstawania pyłu unoszącego się w powietrzu, zwłaszcza w gęsto zaludnionych obszarach.
– Jeśli pozwolimy na wzrost ruchu samochodowego, oznaczać t będzie, że zrywamy z naszymi celami środowiskowymi i klimatycznymi, a następnie otrzymamy miasta w kiepskim stanie. Mieszkanie w miastach będzie gorsze, sądzi.
Nie wystarczy
Minister transportu Jon-Ivar Nygård (Partia Pracy) uważa, że jest zbyt wcześnie, aby stwierdzić, czy mniejsze użytkowanie transportu publicznego jest nową normą, czy tylko przejściowym zachowaniem wywołanym przez pandemię.
– Naszym celem jest zerowy wzrost ruchu samochodów osobowych w miastach, i to jest cel, który przyświeca nam wspólnie z tymi miastami. Jeśli nie osiągniemy tych celów, musimy wejść i przyjrzeć się, jakie środki zaradcze należy zaostrzyć, aby zobaczyć jak to osiągnąć, mówi.
Nygård nie wchodzi w szczegóły, jednak takimi działaniami mogą być np. zwiększenie opłat za przejazd i rozbudowa stref bez samochodów, poza zwiększonym naciskiem na transport publiczny.
W tym roku rząd przyznał biurom podróży pełną rekompensatę. Dotychczas na 2022 r. przydzielono wstępnie na to 500 mln koron, mówi Nygård. Dodatkowo okręgi zostały wzmocnione o miliard koron, ale pieniądze te nie są przeznaczone na transport publiczny.
Pół miliarda ledwie pokryje przewidywaną przez Rutera utratę przychodów w wysokości 475 milionów NOK w pierwszej połowie roku. A ponad to pozostało jeszcze dziesięć innych okręgów.
Źródło: NRK