Co raz częściej salony fryzjerskie i zakłady kosmetyczne informują, że nie przyjmują klientów, którzy byli poza granicami kraju. Proszą by odczekać minimum 10 zanim umówimy się na wizytę.
Warto zaznaczyć, że chodzi o podróżowanie poza granice, bez względu, czy kraj z którego wracamy jest na zielonej czy czerwonej liście.
W rozmowie z NRK Inger Lise Grande Menne z zakładu fryzjerskiego w Trondheim, w którym wprowadzono tę zasadę, mówi, że ich klienci są z różnych grup wiekowych, także po 80 roku życia. Wielu klientów należy do grupy ryzyka.
– Sami boimy się zakażenia – mówi Grande Menne – musimy uważać by nie przyczynić się do rozprzestrzeniania choroby. Przez pandemię i zamknięcie zakładu straciliśmy duże pieniądze. Jeśli ponownie dojdzie do infekcji i znów będziemy musieli zamknąć salon – możemy tego nie przetrwać. I nie chodzi tu wyłącznie o pieniądze, ale o ludzi. W naszym salonie pracuje 14 fryzjerów.
Grande Menne krytycznie wypowiada się także o osobach, które jeżdżą za granicę. Sądzi, ze powinniśmy przetrzymać ten czas na miejscu, by móc w Norwegii utrzymać niski poziom zachorowań.
Czy ograniczenie dla podróżujących za granicę klientów jest zgodne z prawem?
Lider Związku Zawodowego Fryzjerów Vivian Jacobsen mówi, że to od salonów fryzjerskich zależy, jakie działania zostaną podjęte. To są firmy prywatne.
– Muszę powiedzieć, że to doskonałe rozwiązanie. Jesteśmy w branży, w której ściśle współpracujemy z ludźmi, zatem potencjał przenoszenia infekcji na klientów i współpracowników jest ogromny – mówi Vivian
Źródło: NRK