Tradycja! “Tradycja służy zachowaniu porządku świata. Jeśli ją złamiemy, świat się skończy.” Pisał Paolo Coelho.
Tradycyjnie zasiedliśmy do wigilijnych stołów, zastawionych w tradycyjny sposób. Tradycja sprawia, że kiedy nie możemy tego dnia spotkać się z najbliższymi naszemu sercu, cierpimy.
I nie ma w tym nic złego, bo kultywowanie zwyczajów naszych praojców to stała, której potrzebujemy w naszym pędzącym życiu. Boże Narodzenie zbiega się w czasie z porą zimowego przesilenia. Dawni Słowianie rozpoczynali wtedy, dwutygodniowe obchody Szczodrych Godów – świąt nowego słońca uosabianego w postaci Swarożyca bądź Dażboga, Swarożego Syna. Natomiast ludy Nordyckie, świętowały Dzień środka zimy 12 stycznia (21 dni po przesileniu zimowym 21 grudnia). Prawdopodobnie w centrum obchodów znajdował się Odyn z przydomkiem Jólnir. W tym czasie składano ofiary bóstwom: Odynowi, Torowi i Frøyi. W kalendarzach wielu ludów Nie tylko Słowian i Vikingów zimowe przesilenie stanowiło najważniejszy punkt cyklu. Święto zwycięstwa jasności nad ciemnością.
W 325 roku na soborze nicejskim pierwszym, 25 grudnia wyznaczono jako urodziny Jezusa, a obchody tego dnia rozpoczęły się za namową Papieża w Rzymie między 350 a 360 rokiem. Wcześniej (od około 200 roku) był to przede wszystkim szósty dzień chrztu Jezusa. W II–IV wieku 25 grudnia obchodzono dzień urodzin bóstwa solarnego Mitry. Jego kult narodził się w II tysiącleciu przed nasza erą. Mitra sprawował pieczę nad porządkiem społecznym, umowami i przyjaźnią. W mitologii perskiej Mithra był bogiem słońca i światłości, opiekunem przysiąg i układów, patronem wojowników i władców, bogiem-słońcem zrodzonym ze skały. Wiedzę o nim czerpiemy z Mitologii Indoirańskiej. W 274 roku, Cesarz Aurelian nakazał by w tym dniu obchodzono święto synkretycznego kultu Sol Invictus – narodziny boga Słońca. Świętowanie narodzin Boga-Człowieka, Jezusa Chrystusa, nazywanego „Słońcem sprawiedliwości” „Światłością świata”, „Światłem na oświecenie pogan”, było to chrześcijańską odpowiedzią na ten kult pogański.
„Tradycja – to rzecz zawodna. (…) ulega często przeinaczeniom” Zenon Kosidowski,
Człowiek od zarania dziejów był przywiązany do tradycji. Obecne święta Bożego Narodzenia różnią się bardzo od tych które świętowali nasi dziadkowie. To tez nic niezwykłego gdyż jak pokazuje historia, łatwo jest przyzwyczaić się do odmiennej interpretacji już znanego nam rytuału, niż zmusić do porzucenia tradycji.
Czy nadal jest przy Twoim stole puste miejsce dla wędrowca?
Słowianie wierzyli, ze to miejsce jest dla zmarłego krewnego, który w tym czasie miał łatwiej komunikować się ze światem żyjących. Dziady (kto czytał Mickiewicza, ten wie, że to określenie zmarłych przodków), w czasie Szczodrych godów chętnie gościły przy stołach w czasie uczty. Co jednoczyło całe rody. Norwedzy do dziś odwiedzają groby bliskich w Wigilię, zapalają znicze i kładą specjalne wieńce – Gravekranse.
Sianko pod obrusem? Opłatkiem, a może ciągnięcie kłosa?
W czasie świąt w kącie izby stawiono pierwszy zżętey w minionym roku snop owsa, pszenicy lub niemłóconego żyta. To taz zwana diducha (na Warmi zwana dziaduchą) Norwedzy stawiają zwykle na zewnątz Julenek (fuglenek). Słowianom miał on symbolizować przodków rodowych podczas świątecznych czynności. Norwedzy dbają o jedzenie dla najmniejszych by przetrwały ciężką zime i wydziobywały robaki i insekty wiosną i latem. Diduch to też wschodniosłowiański odpowiednik choinki o bogatej symbolice. Odstraszał złe moce, był wróżbą urodzaju w nadchodzącym roku wegetacyjnym.
W moim domu rodzinnym układalismy pod obrusem sianko. Słowianie traktowali je jako ofiarę dla bóstw wegetacyjnych: Welesa, Mokoszy, Świętowita, Ziemiennika bądź Rgieła. Im starszy ród tym siana było więcej. Normalne było wyścielenie stołu sianem przed nakryciem go białym lnianym obrusem. W starszych domach rozrzucano również ziarna, których symbolika dla Słowian była taka sama jak dla Norwegów. Wspomniane sianko jest jeszcze obecnie wykorzystywane do tradycyjnego świątecznego wróżenia – wyciągnięcie zielonego źdźbła zwiastowało zdrowie; takiego z kłosami – dostatek, zaś suchego – nadchodzące problemy. Obecnie sianko ma się kojarzyć ze stajenką ze stajenką betlejemskiej szopki.
Choinka?
Podłaźniczka lub podłaźnik – to sosna, jodła lub świerk. Ścięty w lesie, Miejsca które budziło szacunek i lęk. Nieznane i nieokiełznane. Zawieszana pod sufitem, przyozdabiana jabłkami, orzechami, ciasteczkami, świeczkami, a także łańcuchami. By udobruchać demony leśne, ścinano tylko czubek lub przynajmniej dorodną gałąź. po przeniesieniu do domu stawała się symbolem niekończącego, stale odradzającego się życia. Ozdoby w tradycji słowiańskiej także miały swoją symbolikę: jabłka – zdrowie i urodę, orzechy – bogactwo i siły witalne, wypieki – dostatek, świeczki – ochronę przed złymi mocami, łańcuch – więzy rodzinne. Nie bez powodu łańcuchy na choinkę robiło się rodzinnie, Niemal bardziej to celebrowano niż dziś pieczenie pierniczków. Dziś mamy choinkę, bombki, lampki … Mój dziadek podobnie jak jego praojcowie, zabraniał powiesić na choince czegokolwiek innego niż ściśle określona przez tradycję ilość i jakość.
Przejeść się by pomóc wygrać bitwę o światło?
12 potraw, bo 12 apostołów? To wierzenia chrześcijańskie. Rok ma 12 miesięcy, więc trzeba podziękować bogom za cały rok. Nie zawsze tak było, gdyż dawniej wierzono, że parzysta liczba przynosi nieurodzaj. Natomiast Same Szczodre Gody to 12 wieczorów od Wigilii do 6 stycznia, czyli święta Trzech Króli. Tymczasem spora część wywodzi z dawnych uroczystości tryznowych (współcześnie: stypowych).
kutia – potrawa przygotowywana z obtłuczonej pszenicy, maku, słodu, miodu, bakalii, orzechów i rodzynek – by zapewnić sobie przy okazji urodzaj i dostatek na przyszły rok. Na groby bliskich zanoszono także: mak, groch, fasolę, bób, pszenicę, owoce, grzyby i miód. Część z tych składników stało się stałym elementem wigilijnych dań: pierogów, uszek i wypiekanych ciast (np. makowców lub strucli). Grzyby, podobnie jak podłaźniczka, jako owoce lasu pozwalały także udobruchać leśne demony: Leszego, Dobrochoczego i inne licha.
Wigilijna uczta miała być obfita, sowita i szczodra. Jeśli się nie przejadłeś – nie pomogłeś słońcu wygrać walki z siłami ciemności!
„Kto wie może te myszy co zjadają zapasy wytłumaczą nam dziś, dlaczego nie zaczynają od najstarszych”
W moim domu rodzinnym kiedy byłam mała, wierzyłam, że w końcu porozmawiam z koniem sąsiada, z myszami w piwnicy i zawrzemy zgodę by mnie nie straszyły. Bo Wigilia to czas kiedy zwierzęta mówią ludzkim głosem. W czasie świątecznego ucztowania dusze zmarłych otrzymują możliwość ponownego obcowania ze swymi bliskimi. Zwierzęta miały wg mitów być pośrednikami w przekazaniu słowa od takiej powracającej duszy. Co więcej, zwierzęta w wierzeniach dawnych Słowian od zawsze miały pozycję niewiele gorszą od człowieka. Powszechne i oczywiste było przekonanie, że zwierzęta mają duszę, i nie są im obce ludzkie uczucia. Słowianie szanowali zwierzęta, ceniono je przede wszystkim nie za mięso, a za składniki spożywcze. Dawni Słowianie jedli względnie niewiele mięsa. Mięsiwo przygotowywano na uczty wyłącznie przy okazji świąt i innych ważnych uroczystości.
W dniu Wigilii warto zatem zadbać o swoje zwierzęta. Co widać także w kulturze nordyckiej.
Hej kolęda, kolęda!
Kiedyś kolędowało się od domostw do domostw. Nosiło się życzenia pomyślności i dzielono datkami. Gospodarze hojnie obdarowywali kolędników. To ten datek nazywany był kolędą. Wizyta kolędników była odbierana jako dobry znak – wróżba pomyślności i urodzaju w nadchodzącym roku. Dziadek zawsze miał dla nich orzechy i czekoladę. Do nas przychodziły zwykle dzieci i sąsiedzi. My szliśmy do nich. Dziś w Norwegii mogą zapukać do Twoich drzwi tzw. „Julebukk” z pustą szklaneczką – zaśpiewają i złożą życzenia w zamian za napitek. Kiedyś chodziły dzieci i zbierały cukierki, dziś robią to już tylko w Halloween. Elementem scalającym kolędników szczególnie na Warmii, w górach i na Podlasiu jest święcąca lub choćby błyszcząca gwiazda, która w tradycji chrześcijańskiej kojarzona jest z gwiazdą betlejemską, zaś w słowiańskiej z nowo narodzonym słońcem, najważniejszą dla człowieka gwiazdą. Kolędnik trzymający gwiazdę mógł być nazywany gwiazdorem bądź gwiaździchem. Postać ta w wielu miejscach w Polsce zamiast Mikołaja wręczał prezenty. Mnie odwiedzał gwiazdor w przedszkolu. Wielu z nas wtedy płakało. Owszem prezenty były pękate, ale sam widok gwiazdora w głębokich komunistycznych czasach nie wzbudzał radości wśród dzieci. Nasz Gwiazdor był purpurowy lub zielony. Z brodą z waty i w masce szczelnie ukrywającą pana z kotłowni lub woźnego.
Można przypuszczać, że również wśród pogańskich Słowian istniał zwyczaj śpiewania w czasie Szczodrych Godów – muzyka w kulturze pogańskiej często miała znaczenie rytualne, przez co nie byłoby nic dziwnego w tym, gdyby nasi praojcowie śpiewali również przy okazji obchodów najważniejszego święta w pogańskim kalendarzu. Wszakże jeszcze lata temu kolęda była nazwą dla każdej radosnej noworocznej piosenki, niekoniecznie opowiadającej o narodzinach chrześcijańskiego mesjasza.
“Tradycja jest rozumem całego narodu, przesianym z jednego wieku w drugi.” Ricarda Huch
Darem i spuścizną po naszych słowiańskich praojcach jest przede wszystkim słynna świąteczna atmosfera. Podczas obchodów Szczodrych Godów Słowianie na prawie dwa tygodnie zaprzestawali pracy fizycznej, po to by spędzić czas w rodzinnym gronie. Przekonanie o łączeniu się w tym czasie światów żywych i zmarłych sprawiała, że święta dla Słowian były wyjątkowo rodzinne, gdyż poza żyjącymi bliskimi było można nawiązać kontakt również z tymi, którzy już odeszli z tego świata. Pogańskie świętowanie było ze wszech miar wyjątkowe, gdyż wyciszenie i zaduma (dziś nazwalibyśmy to modlitwą i medytacją) łączyły się w nim z noworoczną radością i hucznym świętowaniem. Warto pamiętać o mieszanym rodowodzie współczesnych tradycji wigilijnych, nie trzeba być katolikiem by cieszyć się z choinki, nie trzeba jeść karpia by mieć w portfelu łuskę. Dziś szczególnie potrzebujemy po prostu być razem. Uśmiechnąć się i nie zapominać o naszych korzeniach. Tradycji.