Drugi rok z rzędu związany z pandemią kryzys dotyka norweskich rolników. Szczególnie narażone jest rolnictwo ekologiczne. W największych gospodarstwach posadzone zostaną miliony roślin, jednak brakuje ludzi do zbioru warzyw i owoców.
Zdaniem Partii Centrum kryzysu kadrowego nie da się rozwiązać bez większej liczby pracowników sezonowych z zagranicy.
Rolnikom w całym kraju brakuje rąk do pracy, a wielu z nich niechętnie zatrudnia bezrobotnych Norwegów lub poszukującą letniej pracy młodzież.
To praca, którą od wielu lat wykonywali wykwalifikowani pracownicy sezonowi z zagranicy. Jednak ograniczenia w podróżowaniu wynikające z sytuacji związanej z koronawirusem oznaczają, że rolnicy w tym roku będą zmuszeni do zatrudnienia bezrobotnych za pośrednictwem NAV lub uczniów i studentów.
Na to rozwiązanie zdecydował się już producent ekologiczny Bernt Freberg z Nøtterøy. W ubiegły piątek dziesięciu bezrobotnych miało przyjechać, aby zbierać szparagi. Jednak według farmera pojawiło się tylko pięciu. Trzech wyszło natychmiast po przydzieleniu zadań do pracy. Dwóch ostatnich zrezygnowało w ciągu dnia.
– Kobieta z NAV była naprawdę zła i smutna. Tak bardzo starała się dobrze przygotować tych ludzi. Tymczasem pracę wykonują emerytowani rolnicy: moi teściowie i ich przyjaciele – powiedział Freberg w rozmowie z NRK w ten weekend.
– Osoby zarejestrowane w NAV, które nie pojawią się w wyznaczonym miejscu pracy, mogą stracić zasiłek dla bezrobotnych – zapowiada Minister Pracy i Spraw Społecznych, Torbjørn Røe Isaksen.
Możliwe cięcia
Historia z Nøtterøy zdenerwowała Ministra Pracy i Spraw Społecznych Torbjørna Røe Isaksena.
– To oczywiste, że jeśli zaproponowano ci pracę, a ty się zgodziłeś, to przychodzisz i ją wykonujesz – mówi Røe Isaksen NRK.
Minister grozi obniżkami zasiłków dla tych bezrobotnych, którzy nie podejmą proponowanej pracy w rolnictwie. W najgorszym wypadku można będzie w ogóle stracić prawo do zasiłku.
NRK próbował dowiedzieć się, jak powszechne jest to, że osoby zarejestrowane w NAV nie pojawiają się w pracy lub nie zgłaszają urlopu. Niestety ani NAV ani Ministerstwo Pracy i Spraw Socjalnych nie mają takich informacji.
„Wolałbym zatrudnić obcokrajowców”
Od 18 maja NAV zarejestrował 1350 wolnych miejsc pracy w rolnictwie. Około 4000 bezrobotnych zadeklarowało, że chciałoby pracować w rolnictwie. Blisko 1300 ma nawet odpowiednie doświadczenie z przeszłości.
Niemniej jednak rolnicy mają nadzieję, że ograniczenia wjazdu zostaną złagodzone, ponieważ wielu wolałoby raczej sprowadzać na farmę zagranicznych pracowników sezonowych niż uczniów i bezrobotnych rodaków.
– Wolałbym zapłacić za ludzi z Polski i Litwy, o których wiem, że wykonają tę pracę, zamiast zatrudniać stu niedoświadczonych Norwegów, co do których nie mam pewności, czy w ogóle się pojawią – przyznał hodowca truskawek Petter Borgestad w Skien w rozmowie z NRK.
Minister Pracy jest świadomy sytuacji
– Dobrze rozumiem, że ci, którzy produkują żywność, są teraz w trudnym położeniu – mówi Torbjørn Røe Isaksen. – To niełatwe, ale musimy rozwiązać problem z produkcją żywności tak, aby uniknąć infekcji importowej.
Na pytanie czy płaca i warunki pracy w rolnictwie są wystarczająco dobre, aby przyciągnąć norweskich pracowników, odpowiada:
– Jako polityk nie będę się wtrącał. To pracodawca i pracownicy muszą dyskutować o poziomie płac. Zapowiedzieliśmy jednak, że w przypadku podjęcia pracy w rolnictwie, można zatrzymać część zasiłku dla bezrobotnych. To sposób, aby uczynić tę pracę bardziej atrakcyjną.
Przegląd minimalnych stawek płac w rolnictwie i ogrodnictwie jest dostępny na stronie: https://www.nhomd.no/arbeidsforhold-og-tariff/tariff/overenskomster/jordbruk/. Przepisy stanowią, że nie można uzgadniać gorszych warunków płacowych. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby pracodawca oferował korzystniejsze warunki, na przykład poprzez pracę na akord. Jednak wówczas praca na akord musi być dodatkiem do płacy minimalnej.
Potrzeba złagodzenia zasad
W piątek rząd ogłosił nowe przepisy, które przewidują program wsparcia w wysokości 40 mln koron. Ma on objąć rolników, którzy przyjmą norweskich pracowników sezonowych na szkolenia.
Jednak Partia Centrum uważa, że kryzysu kadrowego w rolnictwie nie da się rozwiązać tylko z pomocą studentów, uczniów i bezrobotnych.
Geir Pollestad, rzecznik partii ds. polityki rolnej, opowiada się za złagodzeniem ograniczeń wjazdowych.
– Potrzebujemy wykwalifikowanej siły roboczej z zagranicy, ale z odpowiednimi przepisami dotyczącymi kwarantanny.
Dodaje, że przemysł musi to znieść.
– Dziś nie jest jak trzydzieści lat temu, kiedy zbierało się sąsiadów oraz przyjaciół i wyrywało się marchewki i ziemniaki – zauważa Pollestad i kontynuuje: – To są specjalne zadania. Trzeba zebrać duże ilości w długim okresie wzrostu. Więc myślenie, że można rozwiązać ten problem, angażując jedynie dzieci w wieku szkolnym i osoby korzystające z NAV, wydaje mi się trochę naiwne.
Natomiast Partia Pracy w sprawie krytyki młodych ludzi w rolnictwie wypowiada się następująco:
– To po prostu bzdury. Młodzież będzie i może!
Obawa przed koronawirusem
Niestety gdy Partia Centrum prosi rząd o złagodzenie ograniczeń wjazdowych, Partia Pracy odpowiada stanowczym sprzeciwem.
– Bardzo nierozsądnie jest robić wiele wyjątków. Może to prowadzić do zwiększonego importu – mówi rzecznik partii ds. polityki rolnej Nils Kristen Sandtrøen.
Nie zgadza się z tym, że młodzi ludzie nie mogą wykonywać pracy, której potrzebuje rolnictwo.
– Mamy przykłady młodych ludzi, którzy pierwsze dni szkoleniowe odbyli w lesie i którzy są zarówno wykwalifikowani, jak i sprawni do pracy fizycznej. Widzimy, że wykorzystują szansę, którą teraz otrzymali, wstają wcześnie rano i są gotowi do wysiłku.
Minister Pracy i Spraw Socjalnych Torbjørn Røe Isaksen również nie uważa, że należy złagodzić przepisy.
– Jeśli nie będzie dostatecznej kontroli na granicach, zwiększy się ryzyko infekcji importowej. Musimy wziąć pod uwagę kwestie związane z kontrolą zakażeń. Nie możemy tak po prostu jak zwykle sprowadzić wszystkich, którzy są potrzebni – tłumaczy.
– Mamy surowe zasady, których rolnictwo stara się przestrzegać – kontynuuje. – Rozumiem, że jest to sytuacja ekstremalna. Rząd nie robi tego, ponieważ chce, ale z obawy przed koronawirusem. Robimy wszystko, by powstrzymać jego rozprzestrzenianie się.