Wybierasz się na przejażdżkę Flåmsbaną i chcesz wybrać się na łatwy, krótki hike z ładnym widokiem? Jest taki jeden szlak, który jest niczym spacer, ale zakończony pięknym widokiem na doliny. To Reinunga.
Koniec maja i początek czerwca to taki czas, że w wysokich górach w Norwegii zalega jeszcze sporo śniegu. Ale już tak bardzo nogi rwą by gdzieś iść, by coś zrobić. Po małym rekonesansie dowiedziałam się o szlaku, który oferuje ładny widok na doliny nieopodal Myrdal.
Muszę się przyznać, że nie wiedziałam o istnieniu tego szlaku na początku. To norma w Norwegii, tu jest tyle szlaków, że życia nie starczyłoby aby je wszystkie przejść, czy nawet dowiedzieć się o ich istnieniu. O istnieniu wielu coraz częściej wiem, teraz pracuję tylko nad tym, by je wszystkie przejść.
Szczrze, to trochę dziwie się, że o szlakach w Myrdal tak naprawdę mało wiadomo. Jest szlak na Seltuft, jest Rallarvegen, jest Kaldavasshytta. I co? I jest też Reinunga. Niepopularny szlak, łatwy, a przy okazji z ładnymi widokami!
TEREN PODMOKŁY
Wiele terenów w Norweskich górach to tereny nieco podmokłe. Topniejące śniegi formują często małe jeziorka tu i ówdzie. Czasem jednak jeziorka nie powstają, a powstają bagienka. Z czasem, po kilku hajkach, obłoconych i mokrych butach, bo się weszło w bagienko nie zdając sobie z tego sprawy, zaczyna człowiek jakoś tak rozróżniać. Gdzie jest teren podmokły, a gdzie bezpiecznie. Otóż na tym szlaku ilość podmokłych płaszczyzn jest całkiem spora, dlatego zalecam uwagę, gdzie stawia się kroki.
KIEDY IŚĆ?
Od końcówki maja do października, w zależności od warunków pogodowych, szlak powinien być w dobrej kondycji. W maju i czerwcu teren może być podmokły nieco bardziej niż zwykle. A nawet zwykle dość duże połacia są formą bagienek.
PUNKT WIDOKOWY
Ponieważ szlak wiedzie po górze, która góruje nad doliną można stąd zobaczyć wiele fajnych rzeczy. Flåmsdalen, Kårdal, Myrdalen, serpentynę Rallarvegen, Seltuft. Pamiętajcie jednak, by w całym tym zachwycie uważać jak blisko podchodzicie do grani. O ile całe plateau wydaje się dość obłe, to bardzo mylne. Chwila moment i czeka nas 500 metrowy klif do Kårdal.
Gdzie zacząć szlak i jak tam dojechać?
Reinunga znajduje się w regionie Sogn og Fjordane, czyli właściwie nowym Vestland , jako że Sogn połączył się z Hordaland. Sama Reinunga to stacja kolejowa, która leży na wysokości 767 metrów n.p.m. i pasażerowie, którzy wysiadają tudzież wsiadają to zazwyczaj właściciele okolicznych chatek.
Jedyna droga jaka prowadzi do Reinunga to właśnie kolej, a dokładniej Flåmsbana. Pamiętać trzeba, że jeśli nie zamierzamy wysiąść na stacji początkowej lub końcowej (Flåm lub Myrdal), należy poinformować o tym konduktora. Inaczej pociąg się nie zatrzyma.
Okej, istnieje jeszcze opcja dojścia na pieszo. Ale nie będę tego nikomu proponować, ani zachęcać.
Szlak po widok
Prawda jest taka, że Reinunga to jedynie nazwa stacji kolejowej. Prawdziwa nazwa szczytu to Sjebergsnuten. Góra ma 1164 metry n.p.m. O ile na sam szczyt właściwie się nie wchodzi, okrąża się go i zmierza w kierunku grani, po widok. No i tak. Używam nazwy Reinunga, ponieważ tej drugiej w życiu nie zapamiętam. Ani nikt by tego nawet nie czytał, gdyby takie coś w nazwie posta zobaczył.
Do pokonania jest około 400 metrów do góry i 100 metrów w dół i 3,8 kilometrów w jedną stronę. Szacuje się, że wejście zajmuje od 1,5 do około 2 godzin w zależności od tempa piechura. Jest to naprawdę bardzo łatwy szlak do przejścia. Początkowo szlak jest prowadzi przez osiedle chatek nad jeziorem Reinungavatnet. Trzeba przejść przez mostek i kawałek kontynuować wzdłuż jeziorka. W pewnym momencie szlak odbije dość mocno w lewo. Idziemy przez niski lasek, trochę pod górę. W pewnym momencie znajdujemy się na rozwidleniu i znowu obieramy lewo. Szlak na prawo prowadzi na Tarven, jeden z najwyższych szczytów w całej okolicy, mający prawie 1700 metrów wysokości.
Od rozwidlenia troszkę łatwiej zgubić szlak momentami, dużo terenów jest podmokłych lub kamienistych. Szlak nie jest jakoś specjalnie oznakowany. Czasem, jak to w całej Norwegii, możemy dostrzec małe kopce z kamyków. To taki lokalny sposób na oznaczanie szlaków.
3-4 godzin
CZAS PRZEJŚCIA
To, co zawsze polecam to Maps.me z mapami offline. Co prawda nie zobaczymy tam przewyższeń, ani nachylenia terenu, ale wszelkie szlaki są tam dość dokładnie wyznaczone i poprowadzone po mapie. I to nie tylko w Norwegii.
Kolejne aplikacyjne odkrycie, które również może przydać się wszelkim piechurom górskim. Fatmap. Ta aplikacja to jakiś kosmos! Pokazuje teren, jego nachylenie, wszystko. Coś fantastycznego. Sama muszę potestować na szlaku, ale już widzę, że będzie niesamowicie przydatna.
Z pamiętnika niedzielnego piechura
Kojarzycie te momenty w życiu, że komuś coś wychodzi tak łatwo i prosto, i przyjemnie, a wy walczycie o życie? Tak trochę było ze mną wybierającą się na hajk z Marcinem i Magdą. Oni 10 mil przede mną, a ja gdzieś w tle dyrdam powoli. “Bo zdjęcie”. Nie oszukujmy się. Zdjęcia są wymówką by złapać oddech. Używam tej wymówki bardzo ochoczo, szczególnie z takimi górskimi kozicami (kozłami) jak tych dwoje.
“Spacerek taki”
Usłyszałam takie słowa i troszkę tak mnie zmroziło w środku. Chociaż teraz jak sobie myślę, to szlak był faktycznie spacerkiem. Ale jak jesteś ziemniakiem, który mało co robi i nagle wychodzisz na hajk, to przejście 100 metrów wzwyż nagle robi się wyzwaniem.
Cel mój taki, żeby już nie czuć się jak ziemniak. Żeby ciało mogło więcej, jak to Monika mawia.
Jeszcze tak mi się przypomniało w słowach zakończenia. Jak już rzekłam wcześniej, Magda i Marcin mieli zacne tempo (choć w ich głowach był to spacerek). Ale wybrali się ze mną jeszcze na inny hike, więc może nie jest ze mną aż tak źle. A uwierzcie mi, moja największa troska i obawa w grupowych hajkach, to fakt, że boję się, że nie dorównam tempa i kondycji reszty grupy.
W każdym razie. Miesiąc, dwa, po hajku. Magda przegląda zdjęcia na komputerze.
“O, jakie tam były ładne kolory”
Chciałam powiedzieć, że tak. Były. I że ja zauważyłam, bo się ślamazarzyłam. Czasem warto jednak robić “przerwy na zdjęcia”.