W ciągu kwartału w góry wywozi się 176 200 litrów oleju napędowego. Teraz rząd i Norweskie Stowarzyszenie Turystyczne (DNT) mówią dość generatorom prądu z napędem Diesla.
Daleko w Jotunheimen, w pięknym położeniu w dolinie Utladalen, znajduje się chata turystyczna Skogadalsbøen. Drogi i sieci energetyczne tu nie istnieją, więc co kwartał helikopterem transportowane jest 12 000 litrów oleju napędowego. W szumie generatora prądu chata otrzymuje energię, z której korzystają goście.
Generatory napędzane silnikiem Diesla stanowią główne źródło energii elektrycznej dla 14 domków DNT. W sumie wymaga to dostarczenia 176 200 litrów oleju napędowego.
Katastrofa ekologiczna
– Nasze życie na świeżym powietrzu jest uciążliwe dla środowiska – powiedział w 2019 roku w rozmowie z NRK Per Ingvar Haukeland, starszy pracownik naukowy instytutu życia na świeżym powietrzu na Uniwersytecie Południowo-Wschodniej Norwegii.
Teraz jednak będzie można podziękować Norweskiemu Stowarzyszeniu Turystycznemu (DNT). W nowej strategii zrównoważonego rozwoju stowarzyszenie obiecuje „stopniowe wycofywanie użycia oleju napędowego do produkcji energii elektrycznej do obsługi domków turystycznych, które nie są podłączone do sieci elektrycznej”. W obietnicy tej pojawia się jednak trochę powściągliwości: „tak dalece, jak to możliwe”.
– Byłoby przyjemniej bez dźwięku generatora i zapachu spalin. Byłoby to dobre i dla gości, i dla klimatu – mówi Jan Erik Reiten, zarządca nieruchomości DNT. – Planujemy zastąpić wszystkie tego typu generatory energią słoneczną i wodną do 2030 roku – dodaje.
Od generatora z silnikiem Diesla do mikroelektrowni
W tym tygodniu ogłoszono, że Hydro Energi przekaże 750 000 koron na budowę mikroelektrowni w Skogadalsbøen.
Licencja Norweskiej Dyrekcji Zasobów Wodnych i Energii (NVE) już obowiązuje.
– Finansowanie nie jest pełne, ale uda nam się to osiągnąć – mówi Henning Hoff Wikborg z DNT.
Firma Lungsdalshytta w Skarvheimen dokonała zmiany z generatora napędzanego silnikiem Diesla na mikroelektrownię trzy lata temu.
W domku turystycznym Stranddalen w Suldal dach z darni zastąpiono 130 panelami słonecznymi. Kosztowało to 6,5 miliona koron.
Również domek turystyczny Rauhelleren jest samowystarczalny dzięki energii słonecznej.
We współpracy z firmą Enova DNT przewiduje stopniowe wycofywanie generatorów z silnikami Diesla w dziesięciu kolejnych domkach. Możliwe zastępcze rozwiązania zależą od lokalizacji chat. Niektóre domki można podłączyć do sieci energetycznej za pomocą kabli podziemnych, podczas gdy w innych miejscach lepiej sprawdzą się systemy ogniw słonecznych lub mikroelektrownie.
Interwencja ministra
Domek turystyczny Heinseter na Hardangervidda już wcześniej wykorzystywał wiatr do produkcji energii. Jednak w 2019 roku administracja państwowa nie przyznała właścicielowi licencji na turbinę wiatrową, ponieważ nie był on w stanie udokumentować, że jej praca pokryła 70% zapotrzebowania chaty na energię.
– Wiatrak to ingerencja w park narodowy. Aby ją uzasadnić, produkcja energii musi być dość wysoka. Nie udokumentowano tego i stąd nasza decyzja – powiedziała kierowniczka sekcji, Ellen Lien.
W sprawie interweniował jednak minister środowiska, Ola Elvestuen.
– Należy zmienić tę decyzję. Wiatrak może stać. Chcemy usunąć generatory z silnikami Diesla ze wszystkich domków turystycznych. W związku z tym nie ma sensu wyburzać tej turbiny wiatrowej – wyjaśnił.
Tymczasem Rauhelleren na Hardangervidda to przykład chaty, w której pobliżu nie ma cieków wodnych. A bez wody – i bez wiatru – domki turystyczne są zdane na energię słoneczną.
U celu już za dziewięć lat
– Zimą może to być problematyczne – przyznaje Trygve Sunde Kolderup, kierownik sekcji natura i zrównoważony rozwój w DNT. – W latach, kiedy Wielkanoc wypada wcześnie, może być trudno o prąd we wszystkich domkach w tym okresie – mówi.
Wciąż jednak jest optymistą.
– Zajmiemy się tym, chata po chacie, i będziemy u celu już za dziewięć lat – zapowiada.
Żródło: NRK