Opublikowano w Stavanger Aftenblad 27.lutego 2021r.
Od redakcji: Tłumaczenie materiału dostarczone nam zostało, przez samego autora tekstu. Wyrok sądu załączamy do materiału. Liczymy, że odczytacie do końca i sprawa Wikariusza ze Stavanger zostanie zakończona, oraz przyniesie lekcję tym, którzy pochopnie ferują wyroki i budują opinie krzywdząc, niszcząc zamiast wspierać i pomagać.
Dziel i rządź „w imię Boga”
Tekst ten nawiązuje do mojego wcześniejszego artykułu w Aftenblad z dnia 9 listopada 2015 zatytułowanym „nieprawdziwe informacje o księdzu” oraz do wyroku sądu Stavanger w sprawie karnej przeciwko wcześniejszemu wikariuszowi parafii. Uzasadnienie wyroku uniewinniającego za poważne defraudacje jest interesujące.
Akt oskarżenia był dużym obciążeniem dla całej społeczności polskojęzycznej parafii w Stavanger. Fakt ten był niepotrzebny i zbyteczny pod każdym względem. Jak to możliwe że ówczesny odpowiedzialny za administracje i duszpasterstwo w 14 tysięcznej parafii, proboszcz, decyduje się na to aby wykluczyć swojego współpracownika i złożyć na niego donos na policję?
Nie miał szansy by wypowiedzieć się.
Wikariusz nigdy nie dostał możliwości wypowiedzenia się na temat oskarżeń przeciwko niemu. Nigdy również nie miał możliwości odbycia jakiejkolwiek rozmowy na temat ewentualnych zarzutów. Coś co każdy pracodawca jest zobowiązany zapewnić. Z powodu tego że mówi słabo po norwesku, poprosił o tłumacza, aby się wytłumaczyć. Niestety jego prośba została odrzucona. Prawnie obowiązująca rozmowa pracodawcy z pracownikiem wyjaśniłaby wszystkie nieporozumienia.
Zamiast tego został on stygmatyzowany i upokorzony w najgorszy sposób, poprzez to że został wyrzucony z kościoła podczas mszy w obecności 250 członków parafii. Później proboszcz podniesionym głosem tłumaczył że mógł to zrobić „zgodnie prawem norweskim”.
Publicznie oskarżony i wyproszony z mszy…
Czy istnieje bardziej ekstremalny przykład wykluczenia i upokorzenia w miejscu pracy?
Nagranie dźwiękowe tego wydarzenia jest na Youtube pod tytułem: „Poles in Norway are treated as underclass”.
podczas wyproszenia z kościoła atmosfera była skrajnie dramatyczna, ludzie płakali i nie wiedzieli co się dzieje. Nawet odśpiewali Rote, bo to była polska msza wieczorna. Natomiast Proboszcz, jakiś czas później zebrał oklaski, na norweskiej mszy i powodem aplazu było to, że Proboszcz odmowił biskupowi opuszczenia parafii,
Lista zarzutów przeciwko wikariuszowi była zupełnie absurdalna. Proboszcz przy pomocy prawnika opracował donos, który widocznie wywarł duże wrażenie na policji. Dochodzenie sprawiało wrażenie selektywnego przedstawienia okoliczności sprawy. Policja zdecydowała się nie przesłuchiwać wszystkich świadków.
Proboszcz twierdził, że istniał konflikt w polskiej grupie językowej. Równocześnie odmawiał jakiegokolwiek dialogu lub dyskusji dotyczącej oskarżeń przeciwko wikariuszowi. Uzasadniał to trwającym policyjnym dochodzeniem. Jego przełożeni również nie byli zgodni, że taka reakcja była odpowiednia w stosunku do oskarżenia.
Szybka lekcja księgowości i życia.
Wikariusz jest Franciszkaninem, mnichem zakonu braci żebrzących i nie posiada w zasadzie nic, żadnego mieszkania, własnej rodziny lub jakichkolwiek rzeczy o znacznej wartości. Życie mnicha i jego pieniądze są własnością zakonu, kościoła i sprawy, której służy. Nie widzi on różnicy pomiędzy środkami grupy narodowej czy własnymi. Po krótkim wprowadzeniu do norweskich realiów prowadzi on standardową księgowość.
Wikariusz przyjechał do Stavanger w 2008 roku i pracował 14 godzin dziennie aktywując tradycje dla osób polskojęzycznych mieszkających w Stavanger w tym czasie. Dla większości była to pierwsza styczność z norweskim społeczeństwem i pierwsze kroki do integracji. Sprawił, że ludzie dobrowolnie rejestrowali się w parafii, a liczba (wiernych przyp. redakcji) wzrosła z 400 do 6000 członków do 2014 roku.
Wikariusz powinien dostać nagrodę i podziękowanie za wyjątkową pracę która wykonał. Zamiast tego został oskarżony o defraudacje, między innymi za brak odprowadzenia podatku VAT przy imporcie wyposażenia kościoła. Jego przełożony w tym czasie nie był zainteresowany sprawdzeniem wszystkich okoliczności sprawy. Zamiast tego proboszcz zablokował jakąkolwiek komunikację na ten temat wewnątrz parafii.
Środki na zakup ławek kościelnych zostały zebrane w grupie polskojęzycznej parafii. W tym okresie, większość z nich formalnie przynależała do swoich rodzimych parafii za granicą, poprzez to, spełniali warunek wymogu zagranicznych ofiarodawców.
Tragiczne konsekwencje dla całej społeczności.
Zarzuty były dużym obciążeniem dla wikariusza jak i całej polskojęzycznej społeczności w Stavanger, poprzez komentarze w miejscach pracy. Gdy przedstawiciel grupy narodowej jest złodziejem jak świadczy to o reszcie jego rodaków? Szczególnie gdy ta osoba jest osobą duchowną która jest postrzegana jako przykład prawidłowej postawy życiowej. Sprawa wikariusza zajęła wymiarowi sprawiedliwości 5 lat i kosztowała minimum dziesięć razy więcej niż suma oskarżenia.
Opinie i słowa używane przez proboszcza pełniącego funkcje zaufania społecznego mają dużą wagę. Gdy dodamy do tego jeszcze przekaz medialny, opinia nabiera mocy. Podczas trwania śledztwa proboszcz otrzymał stojące owacje połowy parafii przy pełnym kościele. Sprawiał on wrażenie osoby robiącej dużo dobrego w roli przodkującego nieprawidłowości w kościele katolickim. Nie było zbyt mile widziane mieć inne poglądy niż proboszcz.
To co jest, według mnie, ważne w tej sprawie to to, że osoba duchowna robi dokładnie odwrotnie niż to, czego można by było oczekiwać od kogoś kto reprezentuje wartości kościoła.
Oczekuje się, że duszpasterz okazuje zrozumienie i opiekę wobec tych za których jest odpowiedzialny, czy to jest parafianin czy współpracownik.
Teraz gdy wikariusz został oczyszczony ze wszystkich zarzutów przed norweskim sądem, to minimum, które można by było oczekiwać od ówczesnego proboszcza z parafii świętego Svithuna jest to, że okaże równie dużą determinację, aby naprawić szkodę, którą wyrządził. Jeżeli tego nie zrobi, nie jest on osobą, która powinna służyć w jakimkolwiek kościele.
Jerzy M. Marszalek
Członek parafii św. Svithuna, Stavanger
1 Comment