Jeden bank wypłaca wiele setek tysięcy koron starszym kobietom które zostały oszukane. Drugi bank tonie w stosie papierów sądowych, ponieważ odmawia wypłaty.
Czterech mężczyzn zostało oskarżonych o oszukanie łącznie 75 starszych kobiet. Oszustwa wyszły na jaw w Oslo na początku tego roku.
– To smutne i przykre, że osoby starsze są oszukiwane dla pieniędzy. Ale lekcja z tego jest bardzo istotna: nie należy nikomu udostępniać haseł, mówi kierownik ds. Informacji Bjørnar Mickelson w Sparebank1 Østlandet.
Tego lata policja dokonała nalotu na centrum dowodzenia grupy oszustów w pokoju hotelowym w Oslo. Aresztowano Duńczyka, Norwega i dwóch Szwedów. Według policji oszukali oni 75 starszych kobiet na łączną kwotę 17 milionów koron.
W wyrafinowany sposób, zmuszano kobiety do podania identyfikatora banku. Oszuści dzwonili i mówili kobietom, że pochodzą z poważnej firmy finansowej. Następnie ogłosili, że ich pożyczka jest gotowa do spłaty. Kiedy starsze kobiety odpowiadały, że nie występowały o pożyczkę, proponowano im rozmowę z własnym bankiem, aby wstrzymać spłatę.
Policja uważa, że kiedy weszli do pokoju hotelowego, weszli do swego rodzaju centrum dowodzenia tym oszustwem. Tam zajęli sprzęt komputerowy i telefoniczny, który ich zdaniem został wykorzystany podczas oszustwa. W rzeczywistości pieniądze nie trafiły nigdy do banku, ale do oszustów. Według policji, kobiety były oszukiwane, aby ujawnić identyfikatory bankowe i inne dane osobowe, które przestępcy wykorzystali do kradzieży pieniędzy z ich kont.
Policja uważa, że akt oskarżenia będzie gotowy tuż przed Nowym Rokiem. W tym samym czasie kobiety walczą o zwrot pieniędzy.
DNB wyjasnia:
Klienci DNB, którzy zostali oszukani, muszą zapłacić wkład własny w wysokości 12 000 NOK. Resztę straty w wysokości około miliona koron pokrywa bank. Według szefa ds. Zwalczania nadużyć w banku, Terje Fjeldvær, robią to, mimo że klienci udostępnili informacje, którymi nie powinni się dzielić. DNB mimo wszystko uważa, że oszuści zachowywali się bardzo profesjonalnie i że ofiary miały niewielką możliwość przejrzenia ich. Dlatego udzielili klientom wsparcia.
– Istnieje grupa klientów, która jest wyjątkowo wrażliwa. Wówczas możliwe jest rozpatrzenie reklamacji zgodnie ze specjalnymi względami. Tak tez się stało w tym wypadku, mówi Fjeldvær.
U konkurenta czyli Sparebank1 ton jest znacznie inny. Ponieważ ich oszukani klienci nie odzyskują pieniędzy, pięciu z nich skierowało sprawę do Rady ds. Skarg Finansowych. Trzy z nich zostały uwzględnione. Przynajmniej jedna ze spraw utonie w stosie papierów sądowych. Dla banku jest to ważna kwestia zasad.
– Klient podpisał, że nie należy nikomu udostępniać danych osobowych, takich jak hasła. Nawet osobom z banku. Tymczasem klienci to zrobili, mówi kierownik ds. Informacji Bjørnar Mickelson.
Policja wkrótce zakończy dochodzenie w sprawie oszustwa, informuje prawniczka policji Yvonne Schilling ze wschodniego okręgu policyjnego. Jeżeli czterech oskarżonych zostanie skazanych w sądzie, oszukani mogą zażądać zwrotu pieniędzy. Jednak tylko w sytuacji w której założymy, że pieniądze nie przepadły. Dochodzenie policyjne wskazuje, że pieniądze są rozłożone na bardzo dużą liczbę osób, tak zwane „słupy”. Może to utrudnić ich wyśledzenie.
– Nie jesteśmy zbyt optymistyczni, że te pieniądze da się odzyskać.
Boimy się, że ich nie ma, mówi prawniczka policji Yvonne Schilling ze wschodniego okręgu policyjnego.
Czterech mężczyzn oskarżonych o to oszustwo nadal przebywa w areszcie. Norweg po trzydziestce mówi, że zna część tego, co się wydarzyło. Ale według obrońcy Mortena Furuholmena nie jest to żadna forma przestępczości zorganizowanej. Mężczyzna po pięćdziesiątce przyznaje się, że przyczynił się do oszustwa w wysokości 600 000 NOK. Zaprzecza również przynależności do zorganizowanej grupy, mówi prawnik Vigdis Brandstorp.
Według obrońcy Ole Pettera Drevlanda, Szwed po trzydziestce zaprzecza winy karnej. Prawnik Marius Dietrichson broni ostatniego oskarżonego, dwudziestoletniego Szweda. Prawnik nie chce na razie komentować sprawy.