Artykuł tłumaczony przez lektorów z norweski.online
LØRENSKOG (NRK): Największych twardzieli w Norwegii znajdziesz z dala od Instagrama.
20 Polaków zebrało się w niedzielny poranek w Langvannet w Lørenskog. Łomami i łopatami robią dziurę w lodzie. Na lądzie ktoś rozpala małe ognisko, potem przebierają się w stroje kąpielowe.W ciągu ostatnich kilku lat w Norwegii znacznie wzrosło zainteresowanie pływaniem w lodzie. Media społecznościowe przepełnione są przeszczęśliwymi osobami, którzy rzucają się do zimnej wody i wyją, ryczą, krzyczą i przeklinają, po czym wyczołgują się na brzeg jak przerażone koty syjamskie. Ta grupa wyróżnia się na ich tle. Są spokojni i wydają się nie przejmować gęstym śniegiem ani tym, że termometr w jeziorze pokazuje 3 stopnie. Tu nie chodzi o szybkość; polska kultura lodowych kąpieli polega na staniu na dworze w zimnej wodzie – przez długi czas.
Jako pierwszy wyszedł stolarz Artur Majder (46 l.). Zimą kąpie się od 14 roku życia i według reszty grupy jest najtwardszy z nich wszystkich. Jego rekord to godzina bez przerwy w lodowatej wodzie. Jak długo wytrzyma dzisiaj?
Morsy
Kąpiele w lodzie można w Polsce niemal zaliczyć do sportu narodowego; w całym kraju istnieją setki klubów. Nazywają siebie morsami i zbierają się regularnie przez całą zimę, by zanurzać się w zimnej wodzie.
W chwili pisania tego tekstu kraj pobił kilka rekordów:
Największa grupa morsujących jednocześnie – 1799 osób w nadmorskim kurorcie Mielno w 2015 roku.
Najdłuższszy pokonany dystans lodowatej wodzie – Krzysztof Gajewski pokonał 3,9 km w lodowatym jeziorze w Polsce 16 grudnia 2021 r.
Najdłuższa kąpiel w lodzie – Litwin Valerjan Romanovski (mieszkający w Polsce) zanurzył się w wannie z kostkami lodu na 3 godziny i 1 minutę 23 października 2021 roku.
Polacy znani są również z tego, że często się przeprowadzają, a ponad 100 000 z nich wylądowało w Norwegii, co czyni ich zdecydowanie naszą największą grupą imigracyjną (ponad dwa razy większą niż Litwa na drugim miejscu). Nie dziwi więc, że w całym kraju powstało również kilka polskich klubów, od Tromsø na północy po Kristiansand na południu.
Lato zimą
Wroćmy do Lørenskog. Wkrótce minie 15 minut odkąd Artur wszedł do lodowatej wody. Wielu innych uczestników już z niej wyskoczyło. Jedną ze sztuczek, których używają, aby kąpiel była mniej bolesna, jest podniesienie ramion. W zimnej wodzie organizm przechodzi w tryb awaryjny, a priorytetem jest utrzymywanie ciepła w narządach wewnętrznych. Ręce i stopy są mniej ważne i przez to mają słabsze ukrwienie. Artur jednak jest wyjątkiem. Ręce zanurza pod wodą i uśmiecha się od ucha do ucha.
– Nie jest ci zimno, Artur?
– Nie.
– Nawet trochę?
– Nie.
Kolejną sztuczką, którą stosują, jest całkowity bezruch. Wtedy organizm jest w stanie ogrzać wodę, przez co atak zimna na skórę nie jest tak silny. Trzeba wspomnieć, że Artur również jest tu wyjątkiem. Nie jest całkiem nieruchomy, ale skacze i kręci się się w jeziorze jak foka.
– Lubimy robić to samo zimą, co latem – wyjaśnia Artur. Kąpiemy się, jemy przy ognisku i miło spędzamy czas. Czasem idziemy na spacer po lesie i śpimy na świeżym powietrzu, potem robimy dziury w lodzie i pływamy w jeziorach.
„The afterdrop”
Bez doświadczenia często doznaje się szoku termicznego. Traci się wtedy kontrolę nad oddechem, naczynia krwionośne zwężają się i wzrasta ciśnienie krwi – co w najgorszym przypadku może doprowadzić do zadławienia się wodą lub zawału serca (i utonięcia). Kontrolując oddech, ciało zareaguje łagodniej i do pewnego stopnia przyzwyczai się do nowej sytuacji. A potem – jest naprawdę zimno – i to wszystko. Kiedy ciało zaczyna się trząść, jest to wyraźny sygnał, że nadszedł czas na regenerację. Ważne jest również, aby wziąć pod uwagę, że temperatura ciała nadal spada przez kilka minut po wyjściu z lodowatej wody. W języku angielskim zjawisko to nazywa się „afterdrop”. To tak, jakby zimno mówiło: „Co, myślisz, że teraz jest ci zimno? Tylko poczekaj, aż spróbujesz uciec ode mnie, wtedy obiecuję Ci, że będzie Ci jeszcze zimniej.”
Dzisiaj pierwsi kąpiący się wspinają się po drabinie po ok. godz. 10-15 minut. Jeden z ostatnich to Mariusz Goska (32 lata). Kilka tygodni temu helikopter przeleciał nad jeziorem, gdzie stał, szukając go.
Akcja ratunkowa
Mariusz uważa, że świetnie jest spotykać się z przyjaciółmi i pływać w niedziele. W tym celcu założył pięć lat temu na Facebooku grupę „Morsy Lørenskog”, która stała się największym polskim klubem kąpieli lodowych w Norwegii z 183 członkami.
Ale to, co lubi najbardziej Mariusz, to spokojna kąpiel w lodzie w samotności, najlepiej wieczorem.
– Siadam w wodzie, zamykam oczy i koncentruję się na głębokim oddychaniu – wyjaśnia.
Jeden z sąsiadów zobaczył z okna, że wszedł on do wody. Ale kiedy kilka minut później szukał bladego ciała w świetle księżyca, Mariusza nie było nigdo widać. Sąsiad wezwał policję.
Nie minęło dużo czasu, zanim helikoptery i nurkowie rozpoczęli poszukiwania zaginionego Polaka. Ale Mariusza nigdzie nie było. Sąsiad boi się najgorszego. Gdzie on się podział?
– Leżałem w domu na kanapie i oglądałem telewizję – mówi Mariusz.
Kiedy kąpie się sam w ten sposób, nie ryzykuje zbytniego wychłodzenia i kąpie się stosunkowo krótko, więc gdy sąsiad drugi raz popatrzył przez okno, prawdopodobnie był on już w drodze do domu.
– Nagle usłyszałem lecący nad domem helikopter i wyszedłem zobaczyć. Potem po kwadransie zacząłem myśleć: „Hm, może mnie szukają?”
Mors Artur
W Langvatnet stoper pokazał 30 minut. Artur został sam w dziurze w lodzie i przyznaje, że zaczyna być trochę zimno… Reszta grupy śmieje się, rozmawia i rozgrzewa przy ognisku. Jedni grillują kiełbaski, inni piją kawę i herbatę (czasem trochę alkoholu). Nie wiadomo, dlaczego Artur wytrzymuje o wiele dłużej niż inni kąpiący się w lodzie, którzy z kolei wytrzymują znacznie dłużej niż większość „zwykłych” ludzi.
Aby pozostać w zimnej wodzie przez długi czas, organizm musi być w stanie wytworzyć wystarczającą ilość ciepła, aby odciąć się od zimna. Ponadto większość ekstremalnych morsów ma inną współną cechę: nie są zbyt szczupli. Tłuszcz działa jak warstwa izolacji pod skórą, przez co ciepło nie ucieka tak łatwo.
– Ok, teraz muszę wyjść – mówi stanowczo Artur.
Polski stolarz wspina się po drabinie czerwony jak ugotowany krab a zegar pokazuje 35 minutach w lodowatej wodzie.
PS: Chcesz nauczyć się morsować po polsku? Artur i inni zapraszają norweskich przyjaciół na wspólne kąpiele. W grupie na Facebooku «Morsy Norwegia» możesz skontaktować się z kilkoma klubami w całym kraju.
Źródło: NRK
Artykuł tłumaczony przez lektorów z norweski.online