Materiał przetłumaczony przez lektorów z Norsk Nå
Nowa metoda dawstwa narządów w Norwegii.
Rekordowa liczba osób usunęła swoją kartę dawcy po tym, jak nowa metoda dawstwa narządów dostała zielone światło. Profesjonaliści uważają, że nie ma powodów do obaw.
W Norwegii jest zapotrzebowanie na dużą liczbę dawców narządów. Tego lata na narząd czekało ponad 500 osób, dlatego wielu uważa, że nadszedł czas na wprowadzenie nowej metody pozyskiwania narządów. Pod koniec sierpnia metoda ta, dostała zielone światło, a wraz z nią zmieniły się kryteria dotyczące śmierci. Zastosowanie tej metody w norweskich szpitalach może zwiększyć liczbę dawców o 10 do 15 procent, ponieważ zgon może być zadeklarowany na kilka sposobów.
Nowa metoda wzbudza wiele kontrowersji.
Dane zebrane przez NRK pokazują jednak, że wielu Norwegów odmówiło dalszego bycia dawcą narządów po jej zatwierdzeniu.
– Przestraszyłem się
W tym samym dniu, w którym nowa metoda została zatwierdzona, 100 Norwegów usunęło swoją kartę dawcy. Następnego dnia 58 osób. Tydzień później liczba wrosła do 221.
NRK rozmawiało z kilkoma osobami o tym, dlaczego usunęli swoją kartę dawcy.
– Przeczytałem wiadomości i przestraszyłem się, co może się ze mną stać, jeśli skończę w wypadku. Zgłosiłem rodzinie i przyjaciołom, że nie jestem już dawcą narządów, mówi Anders Fürstenberg. Także w mediach społecznościowych i wiadomościach do NRK wielu twierdzi, że nie chce już oddawać narządów.
– Niełatwa decyzja
Fürstenberg uważa, oddanie narządów z których nie ma się już użytku, to fajny pomsył. Najważniejszym kryterium uznania za dawcę jest śmierć mózgu. Fürstenberg uważa, że w nowej metodzie nie jest to oczywiste.
– Chcę mieć pewność, że jestem poza wszelką nadzieją, kiedy taka decyzja będzie podejmowana. Zdarzało się, że pacjenci których lekarze uznali za zmarłych, wracali do życia. Chcę, aby w moim przypadku spróbowano wszystkiego, mówi.
Również dla Evy-Lill Lillebø bycie dawcą zawsze było oczywistością. – Usunięcie karty dawcy nie było dla mnie łatwe, mówi Lillebø. Lillebø zgodziła się zostać dawcą, ponieważ czuła się pewnie co do zasad, których do tej pory przestrzegali norwescy lekarze:
Pacjent musi pozostać pod respiratorem, dopóki nie zostanie potwierdzone, że mózg nie ma już dopływu krwi. Śmierć mózgu musi być udokumentowana zdjęciem rentgenowskim.
– Na to się zgodziłam. Teraz zasady się zmieniły, a ja jako dawca nie byłam pytana o zdanie ani informowana, mówi Lillebø.
Wg. nowej metody respirator zostanie odłączony, zanim mózg zostanie całkowicie obumrze. Stanie się to wtedy, gdy lekarze uznają, że dalsze leczenie będzie bezskuteczne. W przypadku zatrzymania oddechu i zatrzymania akcji serca lekarze powinni odczekać 5 minut, bez wykonywania resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Następnie wykonają kilka testów neurologicznych, np. czy źrenice reagują na światło. Następnie pacjent zostaje uznany za zmarłego.
Liderzy helseforetak zgodzili się, że metoda może być testowana w norweskich szpitalach dawców przez dwa lata. Następnie zostanie ona ponownie poddana ocenie. Metoda, która obecnie została uznana za bezpieczną, jest postrzegana przez wielu w środowisku zawodowym jako krok naprzód.
Ale wśród lekarzy wciąż panuje niezgoda.
-Martwię się o zaufanie
Naczelny lekarz Geir Bjørsvik ze Szpitala Uniwersyteckiego w północnej Norwegii był jednym z lekarzy, którzy krytykowali tę metodę i mówili o niej głośno.
Metoda została wtedy odrzucona, podczas debaty za zamkniętymi drzwiami.
– Największym problemem związanym z tą metodą pobierania narządów jest to, że zarówno ja, jak i sporo osób obawiamy się, że może to doprowadzić do tego, że więcej osób będzie negatywnie postrzegać dawstwo narządów, mówi Bjørsvik.
Metoda i kryteria zgonu są dyskutowane od kilku lat.
Szpital Uniwersytecki w Oslo (OUS) ulepszył tę metodę i według ekspertów nie ma już żadnych wątpliwości co do kryteriów zgonu.
– Nie ma powodu do obaw
Baard Christian Schem, dyrektor Health West, uważa, że procedura jest jedną z najbardziej dokładnych, jakie przeprowadzono w związku z decyzjami dotyczącymi indywidualnych pacjentów w Norwegii.
– Nie ma więc powodów do obaw, że możliwość oddania narządów przez pacjenta wpłynie na decyzje o kontynuowaniu lub zakończeniu leczenia podtrzymującego życie – pisze w e-mailu do NRK. Teraz szpitale, we współpracy z OUS, rozpoczną proces wdrażania metody na oddziałach intensywnej terapii.
Zanim metoda została zatwierdzona, wielu obawia się, że doprowadzi do negatywnego postrzegania dawstwa narządów.
Pytania bez odpowiedzi
Bjørsvik uważa, że na jedno krytyczne pytanie dotyczące metody wciąż nie udzielono odpowiedzi.
Po uznaniu chorego za zmarłego należy pilnie podłączyć urządzenie, które będzie pompować krew do narządów, które mają być oddane. Z każdą mijającą sekundą wzrasta niebezpieczeństwo ich uszkodzenia. Jednak mimo to, lekarze przeprowadzają kolejną operację, to ta interwencja budzi wątpliwości co do diagnozy śmierci, uważa Bjørsvik. Wygląda ona następująco:
1. Przez cewnik w pachwinie wprowadza się mały balon do głównej tętnicy.
2. Balon nadmuchuje się przy przeponie, poniżej serca.
3. Maszyna pompuje krew do narządów w dolnej części ciała. Balon zapobiega przedostawaniu się krwi do serca i mózgu.
4. Krew krąży tylko w dolnej części ciała. Nad sercem ciało stopniowo staje się zimne i sine.
– Nie do końca rozumiem powód używania balonu. Jeśli pacjent nie żyje, to nie żyje. Nie ma więc powodu, aby zatrzymywać dopływ krwi do mózgu. Jeśli nie ma dopływu krwi do mózgu, nie ma powodu, aby go nadmuchać, mówi Bjørsvik.
– Nadal krytyczny
Chociaż metoda otrzymała zielone światło, profesjonaliści wciąż dyskutują jej zastosowanie na norweskich oddziałach intensywnej terapii.
Główny lekarz Bjørsvik uważa, że obawy związane z balonem aortalnym, który zapobiega dopływowi tlenu do serca i mózgu po śmierci, nie zostały rozwiązane. Wskazuje m.in., że debata nadal trwa za granicą.
W Danii planuje się zastosowanie metody bez blokady aorty. Grupa robocza, która tworzy procedurę, uważa, że balon jest niepotrzebny, jeśli dawca rzeczywiście nie żyje.
Po śmierci zamiast tego przywracane jest krążenie krwi w całym ciele. W ten sposób można również przekazać serce i płuca.
– Dlaczego konieczne jest blokowanie dopływu krwi do serca i mózgu, skoro dawca już nie żyje?
NRK od dawna próbowało uzyskać odpowiedź na to pytanie od Szpitala Uniwersyteckiego w Oslo, który opracował metodę norweską. Sam Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego zwrócił uwagę, że debata na temat metody była wyzwaniem, ale była konieczna:
„Jak poinformować społeczeństwo o kontrowersji zawodowej, unikając jednocześnie niepotrzebnych niepokojów i nieufności, jest już samo w sobie wyzwaniem etycznym” – napisał FHI w swojej ocenie metody.
-Konkluzja
NRK poprosiło o rozmowę z Forum Decyzyjnym w sprawie nowych metod, ale otrzymało odpowiedź pocztą elektroniczną.
– To skomplikowana sprawa. Opinie lekarzy innych zaangażowanych osób są różne. To był długi i gruntowny proces, który trzeba było wreszcie zakończyć. Nie można oczekiwać, że wszyscy zgodzą się z decyzją. – pisze dyrektor Schem.
Źródło NRK