Ryzykowała utratą ponad 150 000 koron. Teraz bank musi zapłacić. Prawnik uważa, że dla wielu może to być dobra wiadomość.
– To było absolutnie świetne – móc do niej zadzwonić i przekazać jej te wieści, mówi Amund Noss.
Noss reprezentował kobietę w sądzie okręgowym i twierdzi, że werdykt może mieć ogromne znaczenie dla każdego, kto jest narażony na tzw. „oszustwo Olgi”.
Kłopoty 70-letniej kobiety z Innlandet zaczęły się w maju 2020 roku. Wtedy to właśnie zadzwonił do niej mężczyzna, który udawał pracownika w Sparebanku 1, którego kobieta była klientką od kilku lat.
Rzeczona osoba zapytała, czy kobieta złożyła wniosek o pożyczkę, czego ona nie zrobiła. Aby uzyskać pomoc w usunięciu podania o pożyczkę, musiała podać kody i hasło do konta bankowego.
W rezultacie jej konto zostało okradzione na ponad 150 000 koron, zanim zdołała powstrzymać oszustów.
Kancelaria zaoferowała bezpłatną pomoc
Bank uważał, że 70-latka działała świadomie, podając przez telefon informacje o swoim koncie.
Uznali, że powinna sama pokryć stratę – tym samym sprawa trafiła do sądu. W marcu br. wyrok zapadł z sądu rejonowego. Tym razem przegrała.
Kobieta złożyła apelację do sądu okręgowego, którego wyrok jest jasny:
Kobieta musi zapłacić własny udział o wysokości 12 000 koron, ale nie musi pokryć reszty straty.
Noss i kancelaria Kluge przejęły sprawę po przegranej w sądzie rejonowym, między innymi dlatego, że uznali wyrok za zbyt surowy.
– Zawarliśmy z nią umowę i obiecaliśmy, że nie będziemy pobierać kosztów sądowych, chyba że zostanie jej to przyznane w sądzie okręgowym, mówi Amund Noss.
Teraz mogą pokryć wydatki, nadane w wyroku koszty sądowe szacuje się na nieco ponad 480 000 koron.
– Nie zgadzamy się z werdyktem
To, że sprawa w ogóle została rozpatrzona przez sąd okręgowy, wynikało również z tego, że Urząd Ochrony Praw Konsumentów obiecał pokryć koszty drugiej strony w przypadku przegranej.
Teraz cała ta praca dała wynik, z którego kobieta jest zadowolona. Jednak nie można tego samego powiedzieć o banku.
– Nie zgadzamy się z oceną sądu okręgowego, że klient nie ponosi odpowiedzialności za ujawnienie danych logowania i kodów innym osobom w rozmowie telefonicznej, mówi dyrektor ds. prawnych Bjørn Ove Myhrsveen w Sparebank 1 Østlandet.
Zdaniem jego i banku jest to bezpośrednim naruszeniem warunków umowy i informacji, które klient otrzymał w chwili zapisania się do banku.
Sąd okręgowy: – Działanie nieumyślne
Inaczej sprawę ocenił sąd rejonowy, a inaczej sąd okręgowy – zgodzono się, że kobieta zachowała się wyjątkowo nieostrożnie podając telefonicznie kody do konta.
Jednak oba sądy różnie oceniły, czy kobieta zrobiła to umyślnie. Sąd okręgowy rozstrzygnął sprawę na korzyść kobiety.
Oznacza to, że nie musi jednak pokryć strat o wysokości grubo ponad 150 tysięcy koron.
Choć werdykt odciąża kobietę z Innlandet, na odebranie pieniędzy musi poczekać do stycznia. Sparebank 1 Østlandet ma czas do 10 stycznia na podjęcie decyzji, czy będą się odwoływać.
Oszukana kobieta z Innlandet, nie jest niczym wyjątkowym. Jej prawnik ma nadzieję, że ten werdykt się utrzyma.– W tym wypadku byłoby to zwycięstwem dla naszej klientki i wielu innych, którzy byli narażeni na podobne oszustwa – mówi jej prawnik Amund Noss.
Źródło: NRK